Marek
Bener powraca!!! I to w iście mistrzowskim stylu. A to wszystko za
sprawą genialnego pióra króla polskiego kryminału – Roberta
Małeckiego. Panie Robercie kłaniam się nisko w podzięce, że w
nasze ręce trafia kawał solidnej pisarskiej pracy. Trylogia to
kryminalny majstersztyk, to perła w koronie, kryminalny klejnot,
diament... mógłbym tak bez końca. Powiem jedno „Koszmary Zasną
Ostatnie” to zwieńczenie dzieła idealnego, jedynego w swoim
rodzaju brylantu, dzięki któremu Robert Małecki bryluje na
salonach kryminalnych tuzów. Trzecia część trylogii to mieszanka
kryminalnego napięcia napinającego żyły i gotującego krew, ale
również to mocna dawka humoru. Teraz – tak na świeżo po
przeczytaniu książki, pisząc Jej recenzję, siedzę i kiwam głową
z niedowierzaniem – Jak tak można?!
Tak, jak tak można na czterystu dwudziestu trzech stronach umieścić tak torpedujący ładunek przy którym najsilniejsza bomba termobaryczna to Mały Miki. Książka jest dopracowana do perfekcji, autor zadbał o każdy detal powodując, że ładunek emocjonalny porazi „każde włókno nerwowe” w naszym ciele. Kiedyś ludzie potrzebowali krzemieni do rozpalania ognia, dziś ludzie mają Roberta Małeckiego, którego twórczość rozpala do czerwoności. Kiedyś ludzie mówili, że prawdziwy mężczyzna musi posadzić drzewo, spłodzić syna i zbudować dom, dziś musi sięgnąć po trylogie Małeckiego. Jednak polecam ją również kobietom, które będą miały przyjemność niezapomnianego spotkania ze stu procentowym mężczyzną. Jedno jest pewne „Koszmary Zasną Ostatnie” stawia wszystko na ostrzu noża, powoduje, że puls nie będzie zwalniał, a my będziemy czuć „świst tłoczonej pod dużym ciśnieniem krwi”.
Autor pokazał nam swoją mistrzowską pisarską klasę, dopracowaną do perfekcji, wzniósł się na wyżyny powodując, że Koszmary Małeckiego to jedyna zmora w którą chcemy brnąć. Książka wciąga na tyle, że wchłonie nas w jedną noc, lecz warto ją sobie dawkować, by móc jak najdłużej cieszyć się jej bogactwem. Jest to zasługą mistrzowskiego talentu budowania i dawkowania napięcia, tworzenia fabuły pełnej nieoczekiwanych zwrotów akcji. „Koszmary Zasną Ostatnie” to jeszcze bardziej krwisty i soczysty język, czuć tu twardą rękę autora, którą chętnie bym uścisnął mówiąc „Witaj Mistrzu!!!”. Książka poraża napięciem, budowaną fabułą, porusza poczuciem humoru. Robert Małecki poświęca w niej wiele miejsca swojemu rodzinnemu miastu. Dzięki autorowi możemy odbyć niebywały spacer „Po Toruniu” na który wraz z Markiem Benerem zaprasza nas Michał Kadlec. Książka jest również ciekawą i bogatą antologią piosenek zespołu Dżem. Miłośnicy zespołu mogą razem z Benerem wczuć się w bluesowe rytmy Bena Otręby i Jurka Styczyńskiego. Robert Małecki w bardzo inteligentny i empatyczny sposób przekazał również psychologiczny aspekt dylematów ludzi czekających na zaginionych. Na czynniki pierwsze rozkłada wewnętrzne rozterki i kłębiące się w umysłach pytania - czy nadal czekamy, czy jednak jesteśmy już w żałobie? „Koszmary Zasną Ostatnie”, są odpowiedzią na te pytania. Jednak nie będę zdradzał Wam jaki jest finał – powiem tylko jedno, że Robert Małecki niczym huragan targał moimi emocjami, wywołując radość, śmiech, poczucie strachu kryminalnej trwogi, ale również płacz. Nie powiem czy były to łzy euforii szczęśliwego zakończenia, czy jednak łzy smutku po utracie bliskiej osoby. Powiem tylko jedno Robert Małecki wciąga i inspiruje na tyle, że w Toruniu powstał pokój zagadek Open The Door. Teraz tylko czekać, aż do drzwi domu Roberta Małeckiego zapuka Brian De Palma.
Tak, jak tak można na czterystu dwudziestu trzech stronach umieścić tak torpedujący ładunek przy którym najsilniejsza bomba termobaryczna to Mały Miki. Książka jest dopracowana do perfekcji, autor zadbał o każdy detal powodując, że ładunek emocjonalny porazi „każde włókno nerwowe” w naszym ciele. Kiedyś ludzie potrzebowali krzemieni do rozpalania ognia, dziś ludzie mają Roberta Małeckiego, którego twórczość rozpala do czerwoności. Kiedyś ludzie mówili, że prawdziwy mężczyzna musi posadzić drzewo, spłodzić syna i zbudować dom, dziś musi sięgnąć po trylogie Małeckiego. Jednak polecam ją również kobietom, które będą miały przyjemność niezapomnianego spotkania ze stu procentowym mężczyzną. Jedno jest pewne „Koszmary Zasną Ostatnie” stawia wszystko na ostrzu noża, powoduje, że puls nie będzie zwalniał, a my będziemy czuć „świst tłoczonej pod dużym ciśnieniem krwi”.
Autor pokazał nam swoją mistrzowską pisarską klasę, dopracowaną do perfekcji, wzniósł się na wyżyny powodując, że Koszmary Małeckiego to jedyna zmora w którą chcemy brnąć. Książka wciąga na tyle, że wchłonie nas w jedną noc, lecz warto ją sobie dawkować, by móc jak najdłużej cieszyć się jej bogactwem. Jest to zasługą mistrzowskiego talentu budowania i dawkowania napięcia, tworzenia fabuły pełnej nieoczekiwanych zwrotów akcji. „Koszmary Zasną Ostatnie” to jeszcze bardziej krwisty i soczysty język, czuć tu twardą rękę autora, którą chętnie bym uścisnął mówiąc „Witaj Mistrzu!!!”. Książka poraża napięciem, budowaną fabułą, porusza poczuciem humoru. Robert Małecki poświęca w niej wiele miejsca swojemu rodzinnemu miastu. Dzięki autorowi możemy odbyć niebywały spacer „Po Toruniu” na który wraz z Markiem Benerem zaprasza nas Michał Kadlec. Książka jest również ciekawą i bogatą antologią piosenek zespołu Dżem. Miłośnicy zespołu mogą razem z Benerem wczuć się w bluesowe rytmy Bena Otręby i Jurka Styczyńskiego. Robert Małecki w bardzo inteligentny i empatyczny sposób przekazał również psychologiczny aspekt dylematów ludzi czekających na zaginionych. Na czynniki pierwsze rozkłada wewnętrzne rozterki i kłębiące się w umysłach pytania - czy nadal czekamy, czy jednak jesteśmy już w żałobie? „Koszmary Zasną Ostatnie”, są odpowiedzią na te pytania. Jednak nie będę zdradzał Wam jaki jest finał – powiem tylko jedno, że Robert Małecki niczym huragan targał moimi emocjami, wywołując radość, śmiech, poczucie strachu kryminalnej trwogi, ale również płacz. Nie powiem czy były to łzy euforii szczęśliwego zakończenia, czy jednak łzy smutku po utracie bliskiej osoby. Powiem tylko jedno Robert Małecki wciąga i inspiruje na tyle, że w Toruniu powstał pokój zagadek Open The Door. Teraz tylko czekać, aż do drzwi domu Roberta Małeckiego zapuka Brian De Palma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz