wtorek, 29 maja 2018

Aktywne akta w specjalnej służbie.


Wiktor Mrok debiutuje bezkompromisowo, bezwzględnie i mocno, nie stosując parasola ochronnego wobec obnażonej prawdy na temat metod i powiązań służb specjalnych ze światem politycznych wpływów i biznesowych zysków. „Czerwony Parasol” paraliżuje faktami, które ilustrują rzeczywisty świat, kulisy bezprawnych działań w imię prawa walki o wpływy. Techniki pracy wywiadów, które przedstawia autor, elektryzują jeżąc włos na głowie, w której nie mieści się wyobrażenie o tym, że to wszystko działo się naprawdę. Wiktor Mrok swoją książkę oparł na wiedzy zawartej w tajnych aktach służb specjalnych. Książka oparta na faktach uderza w czytelnika siłą rażenia drastycznych metod pracy służb dla których cel uświęca środki, a zdobycie wiedzy nie wyklucza sięgnięcia po największe działa. Autor dobitnie i umiejętnie przedstawia globalną, międzykontynentalną walkę oraz sieć powiązań, która w obecnym świecie jest na porządku dziennym. Z jednej strony fakty i wydarzenia zatrważają nasze postrzeganie tych światów, jednak z drugiej środki wykorzystywane w walce są metodą na uzyskanie przez wywiady określonej wiedzy. Wiktor Mrok przedstawia sprawy mocne w sposób lekki jak na ciężar gatunku. Thriller wciąga nas dynamiką wydarzeń, które nie pozwolą się nam nudzić, konkurowanie służb specjalnych różnych narodów powoduje, że tempo akcji nie ustaje, lecz pcha nas do poznawania tej historii na jednym tchu. Kolorytu książce dodaje fakt, iż jest ona napisana w oparciu o prawdziwe wydarzenia, to na pewno podkręca emocje powodując, że w naszym umyśle zaczynają kłębić się pytania. Czytelnik zastanawia się czy doświadczony tym co przeżyła Tatiana – główna bohaterka, byłby w stanie przetrwać taką próbę i nie poddać się takiej sile rażenia. Młoda gimnastyczka w jednej chwili przeżywa dramat, traci wszystko i wszystkich. Jednak sportowy hart ducha, siła i determinacja pozwalają jej mocno stanąć na ziemi i stawić czoła nowym okolicznościom. Warto sięgnąć po tą książkę nie tylko dlatego by poznać historię, która rozgrywała się na naszym globie, ale również po to by zadać sobie pytanie – a co jeśli to mnie spotka to samo? Czy jestem na tyle silny/silna by móc sprostać walce, gdzie sumienie nie istnieje, a dla interesów spec-służb nie istnieje słowo niemożliwe. Debiut Wiktora Mroka to strzał w dziesiątkę, to mocne uderzenie, lecz jakże ważne. Ważne by uzmysłowić nam, że gdzieś tam na naszym globie dzieją się rzeczy niesłychane, niewyobrażalne. Pytanie – czy na pewno gdzieś tam, czy nie znacznie bliżej nas?! Zapewne imię i nazwisko autora książki to pseudonim, taka maska, chroniąca jego prywatność bowiem uwypukla on metody działania grupy prominentnych, byłych działaczy KGB ukrywających się pod nazwą „Czerwony Parasol”. Autor wykazał się talentem budowania fabuły, dawkowania emocji, tworzenia napięcia oraz pewnego rodzaju tajemniczości, a to wszystko dawkuje nam w odpowiednim tempie. Mimo wielowątkowości akcji, wielu obszarów działania służb, Pan Wiktor umiejętnie prowadził nas po mapie świata wywiadu spec-służb. Polecam tę książkę każdemu z nas bowiem zawiera ona to wszystko co składa się na historię wartą poznania, historię prawdziwą, która w naszym codziennym życiu może wydawać się nie prawdziwa, lecz realnie na nią patrząc uświadamiamy sobie, że gdzieś tam znacznie wyżej toczy się walka, w której brak wszelkich reguł i norm. Wiktor Mrok doskonale przedstawia nam świat służb specjalnych, który dla nas może być odległy. Jednak dzięki lekturze „Czerwonego Parasola” przybliżamy się do jego granic, w którym wszelkie granice człowieczeństwa zanikają bowiem człowiek nie jest podmiotem tamtego porządku świata, lecz jedynie przedmiotem niejako narzędziem służącym do realizacji działań i celów wyznaczonych przez agentów organizacji. Książka już na samym wstępie powoduje przypływ adrenaliny, a każda jej strona przyspiesza tętno i podwyższa ciśnienie krwi. „Czerwony Parasol” to doskonały debiut Wiktora Mroka. Dlatego tym bardziej cieszy fakt, że już 7 czerwca nakładem Wydawnictwa Initium pojawi się druga książka autora zatytułowana „Mała Baletnica”. Czyt-NIK cieszy się podwójnie bowiem mam przyjemność współpatronować tej książce, której nazwisko autora gwarantuje powieść na wysokim poziomie.


niedziela, 27 maja 2018

Siła Książki na Narodowym vol. 3


Niedziela przywitała mnie energią do kolejnych eksploracji na Narodowym w poszukiwaniu znanych i kochanych pisarek i pisarzy. A proszę mi wierzyć to co wyczytałem w programie warszawskich targów książki na niedziele to istny kosmos – mega odlot emocji i niezapomnianych wrażeń spod znaku dobrej książki i wyjątkowych jej twórców.
Na dzień dobry miałem przyjemność spotkania o którym marzyłem od pierwszych stron „Motylka” – debiutanckiej powieści kryminalnej Katarzyny Puzyńskiej. Móc usiąść obok Pani Katarzyny i chwilę porozmawiać o wyjątkowości i klimacie Jej powieści to dla mnie ogromne przeżycie. Napisałem „chwilę porozmawiać” nie dlatego, że rozmowa się nie kleiła… o co to to nie – Pani Katarzyna jest bardzo życzliwa i otwarta wobec swoich miłośników. Napisałem tak dlatego, że kolejka do Autorki była przeogromna jak ogromna jest moja sympatia do twórczości Pani Katarzyny. A wiadomo każdy z nas chce wymienić kilka zdań z Autorką dziewięciu powieści kryminalnych z serii o Lipowie. A już 19 czerwca do księgarń trafi kolejna książka Autorki - "Policjanci. Ulica".
Kolejnym ważnym dla mnie spotkaniem na bogatej mapie niedzielnych targów była rozmowa z Tomaszem Sekielskim, który nie tylko w swoim wydawnictwie Od Deski Do Deski wydaje wiele ambitnych książek, lecz również jest znanym i cenionym dziennikarzem. Obecnie Pan Tomasz pracuje nad ważnym projektem związanym ze zbiórką pieniędzy na film o pedofilii w polskim kościele. Panie Tomaszu ogromnie Panu kibicuje. Dziękuję za rozmowę i życzliwość. Do zobaczenia podczas premiery filmu, bo nie tylko ja i Pan wiemy, że ten film powstanie.
Ważnym i miłym akcentem podczas tegorocznych targów było poznanie sympatycznego blogera Piotra Marciniaka, który o kryminalnym świecie wie baaaardzo dużo i dzieli się tą wiedzą na swoim blogu Kryminalny Świat. Przyznam, że warto należeć do tego świata, gdyż znajdziecie w nim wiele krwawych perełek. Wspólna fotka z Piotrkiem i Kasią Sosnowicz z SieCzyta musiała być.
Bardzo ciepło i miło wspominam spotkanie z sympatyczną i uroczą oraz najbardziej uzależniającą Autorką thrillerów psychologicznych w Polsce. Niezmiernie cieszę się ze spotkania i ciekawej rozmowy z Magdą Stachulą, która powiedziała, że morduje do 15:00. Natomiast już 20 czerwca pojawi się Trzecia Idealna powieść Autorki zatytułowana „W Pułapce”. Na stronie Wydawnictwa Znak książka dostępna będzie od 11 czerwca.
Ogromnie rozentuzjazmowany po spotkaniu z Panią Magdą ustawiłem się do kolejki na spotkanie z Markiem Niedźwiedzkim. I tu czar prysł!!! Jeśli o mnie chodzi, to myślałem, że człowiek pracujący w radiu, którego domeną jest rozmowa, będzie bardziej towarzyski i kontaktowy. Po spotkaniu z Panem Markiem odniosłem wrażenie, jakby tego spotkania nie było a raczej zaistniał monolog mój z sobowtórem. Dlatego warto ze strony wydawnictwa zadać sobie pytanie, czy jest sens organizować spotkanie z osobą, która nie ma ochoty choćby słowem odezwać się do przybyłych fanów. Czuje żal jaki może czuć zignorowany człowiek. Hmm a może to ja nie byłem odpowiednim rozmówcą dla Pana Marka. Panie Marku chciałem tak wiele opowiedzieć o moim szacunku wobec Pana działalności – jednak zaprzestałem tylko na tym, że książkę „Nie Wierzę W Życie Pozaradiowe” pochłonąłem w kilka godzin. Chciałem powiedzieć również o tym, że inspirowany Pana listą przebojów, od 1994 roku, również tworzę swoją własną. Jednak zauważalny brak zainteresowania z Pana strony zgasił mój zapał skutecznie. Z Pana książek wiem, że przyznaje się do ograniczania relacji międzyludzkich – więc po co organizować spotkania autorskie. Przecież książki może Pan podpisać w domowym zaciszu a następnie przeznaczyć do sprzedaży. Dzięki temu będziemy szanować swój własny czas – Pan nie będzie musiał wychodzić do ludzi, a ludzie nie będą tracić czasu w kolejkach.
Z uczuciem irytacji zmierzałem na kolejne spotkanie. Moje samopoczucie bardzo pozytywnie nastroił Pan Ryszard Ćwirlej, który serdeczną rozmową oraz otwartością na swojego czytelnika pokazuje, że nie tylko jest świetnym twórczą kryminałów, lecz również wyjątkowym człowiekiem. Panie Ryszardzie – dziękuję i gratuluję „rozbicia banku” podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2018. Nagroda Wielkiego Kalibru i Nagroda Czytelników Wielkiego Kalibru trafiła w odpowiednie ręce.
Niezmiernie cieszę się ze spotkań, które zorganizowało Wydawnictwo Czwarta Strona. Z każdej strony działo się wiele pozytywnego. Na początek spotkałem Michała Larka. Pan Michał nie tylko bada techniki przyciągania uwagi odbiorcy, lecz również umiejętnie przyciąga swoich czytelników otwartością na rozmowę. Podczas spotkania Pan Michał na tyle przykuł moją uwagę, że już w pociągu w drodze powrotnej sięgnąłem po „Furię”, pierwszą z trzech części trylogii DEKADA. I dodam więcej Autor na tyle przyciągnął mnie do swojej twórczości, że bez wahania zamówiłem sobie drugą część „Na Tropie” której premiera już 6 czerwca.
Przemysław Borkowski również bardzo zaabsorbował mnie swoją osobą. Cieszę się z tego spotkania – od dziś jestem zakładnikiem Pana twórczości. Rozmowa z Panem pozostanie w mej pamięci, a wspomnienia tych chwil wywołują uśmiech na mej twarzy. Dziękuję.
Również ważnym i cennym przeżyciem jest spotkanie z Panią Małgorzatą Rogalą. Dziękuję bardzo za życzliwość, życząc nadal tak świetnych książek i wielu sukcesów.
Podczas niedzielnego maratonu miałem również możliwość spotkać się z Martą Guzowską. Dziękuję za wspólne zdjęcie oraz autograf na wyjątkowej powieści „Ślepy Archeolog”.
Powoli moja droga na tegorocznych targach książki zmierzała ku wyjściu. Nie ukrywam, że dopadł mnie smutek wywołany uczuciem dochodzącego końca tego święta. Jednak skutecznie przygnębienie przegonił Alek Rogoziński, który spotkany na szlaku między książkami rozbawił mnie swoim pozytywnym nastawieniem. Oczywiście wspólna fotka na uwiecznienie tej wyjątkowej chwili musiała być. A jak!
O tak to były cudowne chwile – przez cztery dni od czwartku do niedzieli na Narodowym rządzili miłośnicy książek. Cieszę się, że mogłem być jednym z 83 500 osób, które w tym roku dzielnie przedzierały się między stoiskami z książkami. Na  zakończenie dodam tylko, że było mi niezmiernie miło móc uczestniczyć w tej wyjątkowej uczcie i poznać wielu znanych i lubianych, a także spotkać się z kilkoma zaprzyjaźnionymi blogerkami i blogerami. 














piątek, 25 maja 2018

Siła Książki na Narodowym vol. 2


Jeszcze nie opadły emocje po czwartkowo – piątkowych przeżyciach na warszawskich targach książki, a już w sobotę z samego rana w moim sercu gotowało się, ba wręcz wrzało od nadmiaru adrenaliny. 
Pierwsze mocne uderzenie niezapomnianych wrażeń nastąpiło, gdy zmierzałem do strefy kryminału na panel „Kryminalna mapa Polski”. Wówczas jedno z największych marzeń spełniło się – na własne oczy, na żywo spotkałem Roberta Małeckiego – mistrza polskiego kryminału. Jak pisałem w recenzji „Koszmary Zasną Ostatnie” moim marzeniem było uściśnięcie dłoni Roberta i przywitanie się w te słowy „Witaj Mistrzu”. Jednak pod wpływem wrażeń człowiek zapomina języka w gębie i zapomniałem o Bożym Świecie. Ale rozmowa toczyła się świetnie – otwartość Roberta na czytelnika jest równie ogromna jak pisarski talent Autora. Mógłbym wiele opowiadać o tym niezwykłym dla mnie przeżyciu. Robert – masz mega radiowy głos. Może kolejną swoją książkę nam przeczytasz. Zatem z pozytywnym kryminalnym nastawienie mogłem obserwować to co działo się podczas wspomnianego panelu. O kryminalnej mapie Polski pod przewodnictwem Rafała Bielskiego - redaktora naczelnego POCISKU dyskutowali: Leszek Herman, Bartosz Szczygielski, Mateusz Lemberg, Jacek Ostrowski i Robert Małecki. Mogliśmy dowiedzieć się między innymi w jaki sposób kryminał może wypromować miasta a miasto może wykreować fabułę kryminału. W sobotę miałem również okazję poznać osobiście Bartosza Szczygielskiego. Powiem szczerze, że razem z dziewczyną marzymy „BYŚ” jak najszybciej podzielił się z nami trzecią częścią niezwykłej trylogii. Bardzo cenie sobie również możliwość osobistego poznania z Panem Jackiem Ostrowskim. Niestety nie zdążyłem na spotkanie autorskie czego bardzo żałuję i z głębi serca przepraszam. 
Następnym ważnym dla mnie akcentem sobotnich targów było spotkanie przy kawie z Krzysztofem Pyzią, który na Czyt-NIKu jest od samego początku, wręcz powiedziałbym od pierwszych godzin jego istnienia. Na to spotkanie czekałem od dawien dawna, ponieważ zależało mi na poznaniu Autora, który jak mało kto potrafi stworzyć wyjątkowy klimat w rozmowach, które mamy przyjemność przeczytać w kilku już książkach, wywiadach-rzekach. Wiem co mówię - a jeśli chcecie tak jak ja poczuć ten klimat sięgnijcie po wywiady z Wojciechem Pokorą, Kabaretem Noe-Nówka, Kajetanem Kajetanowiczem jak i również dwuczęściowej męskiej rozmowie z Jerzym Dziewulskim. Polecam.
Wielką moc miało również dla mnie spotkanie z Katarzyną Nosowską. Pierwszy raz miałem przyjemność spotkania pod katowickim spodkiem podczas „Inwazji Mocy”. Drugie odbyło się nie tak dawno – w katowickim kino Rialto podczas koncertu promującego płytę „Błysk”. Trzecie spotkanie miało miejsce przy okazji premiery pierwszej książki autorstwa Pani Katarzyny „A ja żem jej powiedziała”. 
Szybciutko z jednej kolejki przemieściłem się do kolejnej również ogromnej. Sznurek ludzi ustawił się do drugiej Pani Katarzyny – Katarzyny Bondy. Chętnych po autograf na świeżutkim, pachnącym jeszcze farbą drukarską „Czerwonym Pająku”, było mnóstwo. Można powiedzieć, tworzyliśmy jedną wspólną sieć miłośników twórczości królowej kryminału. Pani Katarzyno dziękuję za miłe słowa, które są dla mnie ważne, są jak akumulator, który doładowuje mnie do dalszego rozwoju Czyt-NIKa. Słowa uznania z Pani ust to dla mnie zaszczyt. Dziękuję z całego serca za osobistą dedykację. Również cenne było dla mnie przeżycie spotkania z Magdaleną Ludwiczak, której słowa uznania, spowodowały, że unosiłem się dwa metry nad ziemią. Na mojej mapie spotkań podczas warszawskich targów książki to właśnie spotkanie z pisarską z Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro, było jednym z najważniejszych podczas trwającej cztery dni imprezy. Miło było poznać i porozmawiać z Autorką, której twórczość wnosi wiele radości i optymizmu w każdy nasz dzień. Super!!! Cieszę się również, że zawitałem na stoisko Wydawnictwa, której dzielnie dowodzi Pani Agnieszka Kazała również ze względu na poznanie Pani Miry Białkowskiej. To właśnie w ten dzień podczas targów Pani Mira obchodziła święto premiery najnowszej książki „O Co Ci Chodzi?”, której Czyt-NIK ma przyjemność współpatronować. Powiem Wam szczerze, że przy tym stoisku działo się wiele, dzięki czemu miałem przyjemność poznać Panią Elżbietę Stępień oraz Panią Aleksandrę Berkowską. 
Warto było zawitać do wyjątkowego miejsca, gdzie gościło nas Wydawnictwo Videograf. Zapytacie dlaczego? Odpowiedź jest prosta – działo się tam wiele interesujących i ciekawych literackich atrakcji. Miłośnicy genialnych thrillerów spod pióra Przemysława Piotrowskiego mieli niebywałą możliwość spotkania, porozmawiania i autografu otrzymania. Natomiast zwolennicy powieści inspirowanych prawdziwymi wydarzeniami, którzy tak jak ja zakochali się w twórczości Joanny Jax chętnie i licznie przybyli na spotkanie z Autorką. Dla mnie osobiście poznanie i rozmowa z tą dwójką świetnych literatów ma dodatkowy wydźwięk, ponieważ mam ogromną przyjemność móc współpatronować książkom Ich autorstwa. 
Na zakończenie emocjonującego dnia udało mi się już po spotkaniu dotrzeć do Maxa Czornyja, by móc się przywitać i poznać osobiście. 
Oj działo się w ten dzień działo, być może w tym tłumie kogoś z Was się nie dojrzało. A jeśli komuś nie pomachałem to przepraszam nie dojrzałem 😊














poniedziałek, 21 maja 2018

Siła Książki na Narodowym vol. 1

Od czwartku do niedzieli huczało na Narodowym kanonadą książkowych maniaków. W czwartek jeszcze spokojnie wystawcy dopatrywali kupujących, kupujący doglądali co na półkach piszczy. Czyt-NIK również ze spokojem rozglądał się nad usytuowaniem ulubionych pozycji literackich. A było tego całe mnóstwo wszak narodowy jest ogromny tak jak wielka jest miłość czytelnika do książek. A książki rządziły niepodzielnie przez cały weekend. W piątek temperatura zaczynała wzrastać wprost proporcjonalnie do napływających książkoholików. Grono miłośników literatury wszelakiej napierało coraz to bardziej i bardziej.
To był również dla mnie WIELKI dzień, rzec można Wielki Piątek – po dziesięciomiesięcznej wirtualnej znajomości – nastał ten dzień spotkanie oko w oko z przecudowną, przesympatyczną, przezabawną Kasią Sosnowicz z SieCzyta oraz Kasi przyjaciółką Angeliką. Cóż to było za spotkanie.
Kolejnym emocjonującym i ważnym dla mnie przeżyciem było spotkanie z Agnieszką Kazałą, szefową Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro, które wydaje wiele świetnych książek.
To co działo się w piątkowe popołudnie przerosło Czyt-NIKowe wyobrażenie o tym co mogłoby wydarzyć się w piątkowe popołudnie. Anna Sekielska to kobieta orkiestra. Takim entuzjazmem, zapałem i werwą do życia i działania mogłaby zarazić każdego z nas. Podziwiam i dziękuję za trzy książki – teraz to już mam wszystkie części fenomenalnej serii Na/Faktach. Część już przeczytałem, a następne również wchłonę Od Deski Do Deski. Miło było również poznać Panią Gabrielę Jatkowską, kłaniam się i ślę pozdrowienia. Cieszę się również na spotkanie z Grzegorzem i Beatą z zabiałympłotkiem.pl. Stanąć na ściance nieprzeczytane.pl w takim gronie to radość. Miło było również poznać Mateusza Lemberga, który zaprosił mnie do swojego Domu Węży.
Zadowolony jestem z tego, że na mapie narodowego spotkałem Darię Skibę, autorkę książki „Uwolnij Mnie” oraz bloga Kraina Książką Zwana. Dziękuję za miłą rozmowę oraz autograf.
Wielką radością napawa mnie spotkanie z Panią Izą Michalewicz. Dziękuję za rozmowę na temat świetnych książek Pani autorstwa, za wspólne zdjęcie oraz życzliwe przyjęcie i promienny uśmiech. Pozdrawiam serdecznie i ślę uściski.
Okrążając stadion kilkakrotnie chętnie wracałem do stoiska Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro. I warto było bowiem spotkałem dwie cudowne autorki Jolantę Bartoś i Małgorzatę Urszulę Laskę. Miło było poznać i porozmawiać w sympatycznym gronie.
W mojej pamięci szczególne miejsce będzie miało spotkanie z Piotrem Tymińskim autorem książki „Wołyń. Bez Litości” oraz „Przybysz”. Miło było porozmawiać o prawdziwej historii, którą Autor podzielił się z nami w swojej twórczości.
Podczas grzania miejsca w kolejce do Robina Cooka – idola mojej dziewczyny Tatiany, spotkałem Dorotę Lińską-Złoch, która prowadzi bardzo ciekawy blog Przeczytanki. Teraz dopiero sobie uzmysłowiłem, dlaczego o zdjęcie nie poprosiłem. Faceci!
A na deser takie tango - spotkanie z Panami: Romualdem Lipko i Tomaszem Zeliszewskim, czyli gitarzystą i perkusistą Budki Suflera. Piątego biegu w maratonie po Narodowym dodało mi spotkanie z Piotrem Metzem. Dziękuję za autograf i wspólną fotkę.
To chyba wszystko jeśli chodzi o czwartek i piątek – jeśli o kimś zapomniałem, komuś nie pomachałem to przepraszam nie dojrzałem 😊










czwartek, 17 maja 2018

I o to właśnie chodzi!


Kolejna książka Miry Białkowskiej to dawka niespożytej energii tryskającej poczuciem humoru. Autorka ujmuje każdego czytelnika optymistycznym podejściem do życia, którym zaraża każdego z nas. Książka nie tylko bogata jest w radosne postrzeganie otaczającego nas świata, lecz zawiera również wątki refleksyjnie, które dla każdego z nas, niezależnie od metryki są ważnym elementem naszego życia. Dzięki refleksji jesteśmy w stanie dostrzec to co dobre, lecz również uświadomić sobie, że w życiu jak to w życiu przytrafiają się również trudne momenty, których doświadczenia budują nasz charakter. „O Co Ci Chodzi” to lektura przyjemna, tchnąca w nas uśmiech i radość, lecz także uczy nas pewnego dystansu do życia. Życia, które nie tylko niesie nam radości, ale i smutki. Najważniejsze jest by móc cieszyć się każdym dniem. I taka właśnie jest twórczość Miry Białkowskiej – optymistyczna, pełna wigoru i słonecznych promieni, które rozświecają i ogrzewają każdy dzień. Pani Mira ujęła mnie nie tylko ciekawą  i życiową treścią płynącą z najnowszej książki, lecz w pamięci wykuły się fraszki, pełne energii do życia i emanujące radością przez duże R. 

Wspomniany optymizm, poczucie humoru, wesołe i pełne energii fraszki to ważne elementy, które nadają ogromną wartość książce. Dodatkowym walorem, taką wisienką na torcie, dodającym pełni uroku są ilustracje autorstwa Pani Agnieszki Kazały, które tchnęły dodatkowego ducha energetycznej dawki pozytywnego nastawienia. Wizualny wkład w książkę ma również Pani Ania Skórczyńska, która jest autorka gustownie zilustrowanych nóżek Moniki. Koniecznie musicie je zobaczyć – są cuuudne! Mira Białkowska przykuwa uwagę stylem pełnym optymizmu, który zaraża i dodaje sił. „O Co Ci Chodzi” to książka, którą polecam każdemu z nas, niezależnie od wieku bowiem każdy z nas znajdzie w niej jakąś cząstkę siebie, cząstkę naładowaną pogodą ducha, podczas lektury której uśmiech jest gwarantowany od ducha do ucha, gdyż moc energii jak z pieca bucha.

To co dodatkowo urzeka w historii przedstawionej przez Panią Mirę to spojrzenie na rzeczywistość z dwóch perspektyw – Moniki,  nauczycielki śpiewu oraz studentki Rozalii. Dzięki temu mamy możliwość spojrzenia na pewne kwestie z dwóch różnych punktów widzenia, niejako położonych po przeciwnych stronach. Autorka książki dzieli się z nami swoim usposobieniem, pozytywnym nastawieniem co nie raz wyzwala w nas salwy śmiechu przepełnionego poczuciem ciągłego aplikowania nam przez autorkę zastrzyku dowcipu. Styl Pani Miry jest lekki, przyjemny niczym piórko i nawet czytając tę książkę mam przed oczami obraz Autorki, tworzącej tę historię z towarzyszącym Jej ciągłym uśmiechem na twarzy. A uśmiech jak dobrze wiemy to najlepsze lekarstwa na smutki i bolączki współczesnego świata – jak sama Autorka przyznaje „dowcip i humor to… sprawdzony sposób, jedyny – na nabzdyczone i kwaśne miny”. Mira Białkowska po raz wtóry kupuje nas zabawą i poczuciem humoru. Jeśli o to Wam chodzi, to świetnie trafiliście. Autorka doskonale wie „O co Ci chodzi?”. Śpiew, muzyka i tańce pobudzą każdego z nas, a treść książki – niczym nuty na pięciolinii – sprawi, że czas z nią wyśmienicie nam minie. Ta powieść, niczym barwny motyl, przyciąga wachlarzem emocji. Zatem wejdź w tę przygodę, przecież o to nam chodzi! Prawda? Prawda! Przeczytałem, poznałem i się uśmiałem – i o to chodzi!!!



środa, 16 maja 2018

Dopełnienie Czterech Żywiołów Saszy Załuskiej.


„Chciałam też żeby to był ostry kop, kopniak taki ostry” – Pani Katarzyno „Czerwony Pająk” porusza głębią, powodując, że z każdą stroną powieści pragniemy zanurzać się w otchłań fabuły, która niczym żywioł wody zalewa nasze pokłady wyobraźni. Czytając dotychczasowe książki królowej polskiego kryminału nie sądziłem, że można pójść jeszcze dalej, że można ofiarować czytelnikowi literacki nokaut. Tak jak ofiara z okładki zatraca się w toń wody, tak my z każdą stroną zanurzamy się, brniemy w historię, która w czwartej części Żywiołów Saszy Załuskiej scala wszystkie jej elementy w jedną całość, dając nam obraz, który zawiera odpowiedzi na kłębiące się w naszych umysłach pytania. Nie sposób napisać recenzji tej książki bowiem jakichkolwiek słów bym użył, jakikolwiek ładunek emocjonalny bym im nadał, jakiekolwiek szaty uczuć bym na nią nałożył i tak nie oddałbym w najmniejszym stopniu tego, co ta książką wyprawia z naszą percepcją doświadczania misterium z „Czerwonym Pająkiem”. Jednym z wielu powodów dla których kocham twórczość Pani Katarzyny to szacunek Autorki do czytelnika, który wyraża się ogromem zaangażowania w pracę twórczą. 

Po raz kolejny research w powieści jest na wysokim poziomie. Opis nurkowania jest tak realny, że można odnieść wrażenie, że to właśnie my jesteśmy nurkiem, który odkrywa ciało ofiary. Jest to wynikiem pieczołowitej pracy Pani Katarzyny. Wspomniany ogrom pracy połączony z talentem tworzenia kryminalnej fabuły przeistacza się w powieść, która jest nie tylko książką, lecz jest dawką poruszającej historii, która niczym pajęcze szczękoczułki oplata nasze emocje do czerwoności. Ostatnia część tetralogii to owoc trzyletniej pracy Pani Katarzyny zawarty w ponad ośmiuset stronach wulkanu emocji, którego erupcja wydobywa na powierzchnię intymność Saszy Załuskiej. Dobitnie pokazuje nam dramat Matki, która by odzyskać jedyną córkę zrobiłaby i oddałaby wszystko, ba byłaby nawet gotowa podpisać pakt z diabłem. Gdy córka profilerki zostaje uprowadzona, Sasza jest w stanie przeciwstawić się wszelki mocom zawartym w czterech żywiołach. Niczym Usain Bolt łamiący opór powietrza nie oprze się żadnej metodzie, by móc uratować własną córkę.

Jest w stanie przekopać ziemię kawałek po kawałeczku by odnaleźć archiwum kompromitujące czołowych przedstawicieli świata biznesu i polityki, które dla Załuskiej jest kartą przetargową w odzyskaniu Karoliny. Jest w stanie wejść w ogień, by móc ocalić swoje jedyne dziecko. I wreszcie nie podda się największej fali wody, by odzyskać porwaną córkę. Katarzyna  Bonda pokazuje twarz Saszy Załuskiej, bezkompromisowej i walecznej Matki i Kobiety, która nie cofnie się przed niczym i pomimo swych słabości, które w tej części tetralogii widać najbardziej jest silna i twarda. „Czerwony Pająk” jest dopełnieniem historii o Saszy Załuskiej, która tym razem w najważniejszej walce swojego życia musi stawić czoła swoim słabościom oraz wszelkim przeciwnościom losu. Do pokonania ma wiele, do stracenia najwięcej, a z każdym krokiem odsłania przed nami kolejną mroczną kartę tajemnicy z własnej przeszłości. „Czerwony Pająk” Katarzyny Bondy jest idealnym, dopracowanym pod każdym najdrobniejszym szczegółem dopełnieniem czterech części, z których każda ma swój wyjątkowy i niepowtarzalny klimat.

Natomiast dopiero połączenie tych wszystkich żywiołów zazębia historię w jedną kompatybilną całość, tworząc dwa tysiące dziewięćset siedemdziesiąt stron arcydzieła na miarę globalną i ponadczasową, potwierdzając tym samy zasadność tytułowania Katarzyny Bondy królową polskiego kryminału. Ostatnia część tetralogii, jest również książką, którą z wielką trudnością i smutkiem odkłada się na półkę bowiem wszystko ma swój koniec, lecz wierzę, że ten koniec jest początkiem czegoś nowego… Ale spokojnie Pani Katarzyno. Proszę odpoczywać, relaksować się. Kto kocha ten poczeka. Ja poczekam, teraz jest czas dla Pani – tak, to czas na oklaski i słowa uznania. A wiem, że od 23 maja (dnia oficjalnej premiery) będą one do Pani napływać wartkim nurtem.


P.S. 1. Pani definicja Anioła powaliła mnie na kolana.

P.S. 2. Moje ukłony za przywołanie muzycznej twórczości Edyty Bartosiewicz.

P.S. 3. Serdecznie dziękuję za możliwość przedpremierowego przeczytania „Czerwonego Pająka”.




piątek, 11 maja 2018

Lesko – polskie Twin Peaks.


Okładka debiutanckiej powieści kryminalnej Pawła Ślusarczyka przykuwa uwagę w każdym calu. Tak samo jest z treścią „Mrocznej Tajemnicy Bieszczad”. Powieści tej nie można zakwalifikować tylko i wyłącznie do gatunku kryminalnego. Dzieje się tak między innymi dlatego, że autor serwuje nam pikantne wątki erotyczne okraszone nutką humoru. Na pewno każdy miłośnik kryminału, erotyku i dobrego humoru znajdzie w tej historii jakąś cząstkę siebie. Powieść to ciekawie utkana fabuła, wyraziste postacie, a to wszystko w tle historii w którą chcemy brnąć. Lesko w którym dzieje się akcja książki, dotychczas kojarzyło mi się z latami młodości, gdy byłem w tym urokliwym mieście na wakacjach. Dziś dzięki autorowi przywodzi na myśl powieść, którą warto przeczytać, a sprzyjający temu okres wakacyjny podkręci atmosferę świetnej lektury. Książka bogata jest w wiele intrygujących wątków, których mianownikiem wspólnym jest tajemnicze morderstwo młodej Diany Borek.
Autor umiejętnie komponuje fabułę, trzymając nas w napięciu oczekiwania na rozwiązanie zagadki zbrodni. Wszelkie tropy jakimi podążamy na każdej ze stron mogą wskazywać na kilku sprawców zbrodni. Nie ma tutaj prędkiej i jednoznacznej odpowiedzi na pytanie – kto zabił? Chęć poznania personaliów mordercy pchnie nas do przewracania kolejnych stron. Autor umiejętnie osadził tło powieści w klimacie górskim. Czuć tu nie tylko powiem halnego, lecz również zauważalna jest gwara Bieszczad, której jesteśmy świadkami chociażby przy okazji przesłuchania Jarosława Boguckiego. Paweł Ślusarczyk wykazał się umiejętnością budowania nastroju kompozycji powieści, dodając do niej nie tylko wątki kryminalne, lecz przemyślane i budzące zmysły opisy erotyczne.
 Taka pikanteria na pewno dodaje uroku powieści, podsyca czytelnicze doznania, powodując, że nie puścimy tej książki nie tylko do ostatniej strony, lecz również do ostatniego tchu. Takie połączenie świetnie się sprawdza i jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. Jest również dowodem na to, że autor jest w stanie odnaleźć się w kilku gatunkach nie szufladkując się tylko i wyłącznie w jednych ramach literackich. Autor miał ciekawy pomysł na wciągającą powieść i go obronił. Książka fascynuje zawiłością intrygi, specyficznym klimatem akcji, która jest efektem nieszablonowego podejścia twórcy do komponowania fabuły. Książka budzi wiele emocji, a jej niepowtarzalny klimat elektryzuje trzymając nas w napięciu, któremu nie chcemy stawiać oporu, lecz zamierzamy brnąć natężając swoją ciekawość do rozwikłania zagadki „Mrocznej Tajemnicy Bieszczad”. Pan Paweł bez wątpienia wykazał się umiejętnością pisania, tworzenia ciekawych historii, które warto poznać, przeżyć i niejednokrotnie powracać we wspomnieniach świetnej, wartościowej i wciągającej lektury, podczas której, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Lesko jawi się nam jako miasteczko Twin Peaks. Amerykanie mają swojego Marka Frosta i Davida Lyncha, a my mamy to wszystko w jednej osobie Pawła Ślusarczyka. „Mroczna Tajemnica Bieszczad” to debiut literacki autora. Na tyle udany, że nie będzie tajemnicą, jeśli powiem, że z niecierpliwością i wypiekami na twarzy czekam na kolejną powieść. I jestem pewien, że nie jestem odosobniony w tej opinii i wyczekiwaniu. Tak już na zakończenie serdecznie dziękuję Pawłowi Ślusarczykowi za świetną książkę wraz z dedykacją. Zapewniam, że zapach bieszczadzkich zagadek towarzyszył mi przez cały czas czytania i jest ze mną nadal na myśl o wspomnieniach wyjątkowej przygody z książką.

czwartek, 10 maja 2018

Prawda skrywana latami, czyli w poszukiwaniu własnej tożsamości.

„Syn Zakonnicy” Joanny Jax to ciekawa historia na tyle intrygująca i niewiarygodna, że aż wydaje się niemożliwe, by była realna. Jednak tło tej powieści oparte jest na wydarzeniach prawdziwych, co dodaje książce pikanterii wzbudzając i wzburzając emocje do maksimum. Joanna Jax potwierdza swoją pozycję pisarki, która na tle wzruszających historii potrafi stworzyć książkę, która poruszy serca i umysły wielu zatopionych w lekturze. Specjalnie użyłem słowa stworzyć, a nie napisać, ponieważ „Syn Zakonnicy” jest nie tylko książką, lecz przede wszystkim dziełem idealnym. Nie bez powodu napisałem również zatopionych w lekturze, gdyż powieść tę nie tylko czytamy wertując jej strony jedna po drugiej, lecz wtapiamy się w  jej tajemniczą fabułę. Autorka ma niebywały dar wprowadzania swoich czytelników do świata intrygi, gdzie w mrocznych korytarzach tkwi tajemnica skrywana latami. Klucz do jej zagadki ma Joanna Jax. Dowiedz się, co kryją klasztorne mury. Gdy przekroczysz zakonną bramę, nie będzie już odwrotu. Zabije ostatni dzwon, a wraz z nim Twoje serce… Czy podołasz?
Powieść ta pokazuje również ironię losu - zakonnica, która przez niemal całe swoje życie darzyła miłością i opieką wiele dzieci, nie potrafiła wykrzesać choć krzty tego uczucia wobec własnego syna. Matka Judyta zapewne starała się przelać miłość wobec swojego jedynego i biologicznego syna,  na inne dzieci. Zapewne nieraz w sercu i umyśle zakonnicy kłębiły się pytania „A może Bóg miał taki plan, by zabrać mi dziecko, żebym stała się matką dla tysięcy innych?”. Książka jest fikcją literacką inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, których scenariusz pisze samo życie. „Syn Zakonnicy” dotyka kontrowersyjnego tematu miłości zakonnicy i nazisty, a owocem uczucia dwojga jest dziecko, które po latach próbuje dociec prawdy w odnalezieniu swojej prawdziwej tożsamości. Niestety za murami klasztoru spotyka się z murem milczenia, a tam gdzie powinien otrzymać miłość i zrozumienie natrafia na bezduszność systemu instytucji kościelnej. 
Jednak z drugiej strony brak we mnie takiej wewnętrznej zgody, przyzwolenia na to, by osoba, która postąpiła źle, umoralniała innych w tym samym postępowaniu. Jakim prawem matka oddająca swoje dziecko wskazuje innym jak mają postępować? Być może legitymuję ją do tego doświadczenie własnego bólu wynikającego z oddania syna na wychowanie innym. Pani Joanna stawia nas przez kilkoma ważnymi pytaniami, na które nie sposób znaleźć jednoznaczne odpowiedzi. Czy aby na pewno posługa wobec kościoła jest ważniejsza od miłości rodzicielskiej? Pytania mnożą się, a odpowiedzi brak. Mało kto może wiedzieć co przez te wszystkie lata czuła Matka Judyta? Nie wiemy czy oddanie syna w ręce innej rodziny było tylko i wyłącznie decyzją zakonnicy, czy też narzuceniem władz kościelnych? Co przez te lata mogła czuć, czy miłość, której nie mogła ofiarować synowi, chciała przelać na uczucie wobec dzieci, którymi się opiekowała? Historia przedstawiona przez Joannę Jax pokazuje dramat nie tylko zakonnicy, lecz również syna, który po wielu wielu latach dowiaduje się prawdy skrywanej latami, a w poszukiwaniu własnej tożsamości napotyka na brak empatii ze strony osób, które powinny być wzorem miłości wobec bliźniego. A to wszystko w imię tajemnicy i dobrego wizerunku kościoła. Słowa uznania jak i podziękowania kieruję w stronę autorki powieści. Pani Joanno serdeczne dzięki za ukazanie światu historii, która budzi wiele kontrowersji i choć podejmuję tematy niewiarygodne i ciężkie życiowo jest ona dla nas ważna. „Syn Zakonnicy” to książka o mocnym ładunku emocjonalnym, lecz pisana lekkim, przyjemnym językiem. Książka skłania do wielu rozważań – jak postąpilibyśmy na miejscu Seweryna Rosiaka czy również mielibyśmy w sobie tyle chęci i niezłomności w dociekaniu prawdy o swoim pochodzeniu? Warto sięgnąć po kolejną książkę autorstwa Joanny Jax, ponieważ mamy gwarancję poznania wyjątkowej historii do której nie raz będziemy wracać myślami - ile jeszcze takich historii skrywają klasztorne mury?