wtorek, 22 sierpnia 2017

Tragedia bestii, która szukała tylko ciepła.

Kolejną książką z serii Na F/Aktach, którą warto przeczytać Od Deski Do Deski jest „Bestia. Studium Zła”, Magdy Omilianowicz. Autorka uświadamia nam, że teoria w myśl której tyle samo w nas dobra ile zła w przypadku „Wampira z Bytowa”, legła w gruzach niczym wszelkie zasady moralne, których od lat wczesnego dzieciństwa po dziś dzień Leszek Pękalski nie posiada. Poznając ogrom bestialstwa nie mam w sobie nic, co choćby w najmniejszym stopniu usprawiedliwiałoby jego czyny, czy też były czynnikiem łagodzącym wobec tego człowieka. Jednak warto zastanowić się czy tylko Pękalski jest winny? W książce poznajemy jego dzieciństwo, gdzie socjalizacja pierwotna była na zerowym poziomie. Dziecko nie miało wówczas żadnych wzorów do naśladownictwa – matka, która bardziej od syna interesowała się butelką wódki, czy ojciec, który się go wyrzekł, ponieważ był jedynie „wpadką” z kochanką. Rówieśnicy, którzy wytykali palcem, dziewczyny, które wyśmiewały, czy najbliższa rodzina, która nie była wsparciem, dla młodego człowieka, wywarli piętno zła. „...nikomu nie był potrzebny. Nikt się nim nie interesował, kolegów żadnych nigdy nie miał. Nie lubili go ludzie”. I tak dzieciak tułał się od przytułku do przytułku, gdzie szukał miłości, ciepła, zrozumienia, … dziewczyny, z którą w zamian za jego dobro chciał mieć tylko seks. Nikt nie wspierał nie rozumiał, a siostra ze szwagrem okradli, zamiast za zaoszczędzone przez Leszka pieniądze kupić mu gumową lalę, która mogłaby ochronić tyle ludzkich istnień. Wówczas bestia miała by swoją lubą, która byłaby ukojeniem dla jego libido. Dla niego najważniejsze było zaspokojenie popędu, nie zważał on na konsekwencje swoich czynów. Nie czuł odpowiedzialności, powagi tego co robił, jakie wyrządzał zło. Dla niego liczyło się tu i teraz, najważniejsza była chęć otrzymania spełnienia. Magda Omilianowicz wywołała we mnie również taką wewnętrzną debatę o zasadności kary śmierci. Pękalski z każdą zbrodnią czuł się coraz bardziej bezkarny, nieuchwytny, a wymiar sprawiedliwości rozkładał ręce w bezradności prób schwytania potwora. „Nikt na niego nie zwracał uwagi, bo nie rzucał się w oczy. Był jak cień, był przezroczysty”. Najbardziej druzgocący w tym wszystkim jest fakt, iż mimo przyznania się do 67 makabrycznych morderstw, polski wymiar sprawiedliwości skazał Pękalskiego za … jedno. Nie chcę w tym miejscu wartościować zbrodni, ale jest wiele słów, które cisną się na język w takim momencie !!! Pozbawiony wszelkich uczuć potwór nie został skazany na przykład za zabójstwo trzynastoletniej Małgorzaty, mimo że podczas składania zeznań podał takie szczegół o których mógł wiedzieć tylko sprawca. Autorka w swej książce zastanawia się czy „może nasz słownik jest zbyt ubogi, żeby znaleźć odpowiednie określenie dla kogoś, kto dopuszcza się takich zbrodni?”. Pani Magdo po lekturze publikacji, uważam, że żaden leksykon nie zawiera słów, którymi można opisać przedstawione przez Panią fakty. Dodam również, że zgadzam się w pełni z Panią, że Pękalski „postępował jak zwierzę, nie jak człowiek..., że czyny, których się dopuścił, są mu zupełnie obojętne. Najważniejsze zawsze było i jest jego dobro. Z kolei Pan Michał Fajbusiewicz ocenia czyny bestii na chłodno, bez jakichkolwiek emocji, uważając go za maszynę do zabijania. W 2019 roku Pękalski miał wyjść na wolność. Jednak w czerwcu tego roku Sąd Okręgowy w Gdańsku podjął decyzję o osadzeniu skazanego w zamkniętym ośrodku szpitalnym, uznając Leszka Pękalskiego za niebezpiecznego dla społeczeństwa. Po przeczytaniu książki Magdy Omilianowicz „Bestia. Studium Zła”, warto zadać sobie zasadnicze pytanie, z którym drogi czytelniku zostawiam Cię sam na sam … ?! Zatem może jednak warto zapytać czym jest zło i czy można je usprawiedliwić trudnym dzieciństwem? Jak powstaje potwór? Pytania się mnożą a sensownej odpowiedzi brak ...


sobota, 19 sierpnia 2017

Zbrodnia jest kwestią przypadku.

Jednak nie przez przypadek Wydawnictwo Dolnośląskie ma nosa do twórczości kryminalno-komediowej Marty Matyszczak, która w drugiej odsłonie serii „Kryminału Pod Psem”, potwierdza swój nieprzypadkowy lecz wrodzony talent do pisania kryminałów z „przymrożeniem oka”. Autorka już w pierwszych stronach „Zbrodni Nad Urwiskiem”, potwierdza swoje charakterystyczne poczucie humoru, a narracyjny talent Gucia tak samo jak było w przypadku „Tajemniczej Śmierci Marianny Biel”, nadal utrzymuje się na najwyższym poziomie. Tym razem detektyw Szymon Solański wraz ze swym kompanem zabierają nas w podróż oddaloną o dwa tysiące kilometrów od rodzinnego Chorzowa prosto na wyspę Inishmore. Kolejny przypadek sprawia, że spotyka tam Różę Kwiatkowską, z którą nieoczekiwanie ”kontakt”, urwał się w pierwszej części przygód. Okoliczności w jakich spotkali się najlepiej trafnie zobrazował w swoim niepowtarzalnym, ciekawym i humorystycznym stylu czteronożny przyjaciel, który sam z wrodzonym poczuciem humory mówi o sobie „trzy i pół nożny”. Bo nie kto inny jak Gucio najlepiej potrafi opisać otaczającą go i nas czytających rzeczywistość. „Jadłospis zwrócony światu w nieco naruszonym stanie”, lub porównanie uśmiechu przypominającego klawiaturę fortepianu to talent narracyjny, który można przypisać najsłynniejszemu psiemu detektywowi. Z kolei Marta Matyszczak świetnie wprowadza czytelnika w klimat Irlandii – aurę tam panującą i mentalność społeczności lokalnej. Już nie tylko Św. Patryk, trójlistna koniczynka, czy whiskey, która płynie w żyłach mieszkańców, ale również „Zbrodnia Nad Urwiskiem”, Marty Matyszczak jest znakiem rozpoznawczym Irlandii. Mimo ciągłych deszczów, braku słońca autorka potrafi przekonać, by przy najbliższej okazji wyruszyć szlakiem Gucia i spółki. Dzięki korespondencji braci Koszyckich możemy również poznać historię inspirowaną prawdziwymi dziejami dziadka autorki i jego brata, którzy dzielnie walczyli w czasie II wojny światowej. Zatem książka Marty Matyszczak to nie tylko kryminalna przygoda z przymrożeniem oka, ale również lekcja historii, którą warto poznać. Jednak największą sympatię i uwagę mojego czytelniczego serca zdobył Gucio, którego niezliczone komentarze, wejdą do słownika kultowych zwrotów literackich. Jak choćby i ten opisujący zdobycie pożywienia: „...miałem nadzieję podkraść kiełbasę. Albo i dwie. Albo i siedem”. Natomiast sympatię wielu czytelników zdobyła Marta Matyszczak, której styl literacki wciąga a ja mam nadzieję poczytać kolejną książkę. Albo i dwie. Albo i siedem. Czego sobie i nam wszystkim życzę, a na kolejne części Kryminału Pod Psem z niecierpliwością (sz)czekam.


  Autorka zdjęć: Tatiana Duda

środa, 16 sierpnia 2017

Książka dla ambitnych, czyli kryminalna historia z historią w tle.

Powrót Sowy” Macieja Zarańskiego to naprawdę mocny powieściowy debiut. Książka ta jest nie tylko kryminałem - wszelakość gatunku literackiego jest równie bogata jak treść. Można ją określić jako kryminał przygodowy z elementami historii oraz geograficzną topografią w tle. Tak tak, czytając powieść Macieja Zarańskiego poznajemy nie tylko ciekawą, intrygującą i wciągającą do cna historię będącą fikcją literacką, ale również zapoznajemy się z historią Kotliny Kłodzkiej – Nowej Rudy oraz topografią tych terenów. Osoba nie będąca w tych obszarach, dzięki Zarańskiemu może oczami wyobraźni przechadzać się terenami, w których dzieje się akcja. Jest to możliwe dzięki wiarygodnym, realnym opisom, przez co czujemy się jakbyśmy byli w tych miejscach, znali je osobiście. Książka jest również ciekawą lekcją historii czasów II wojny światowej, bowiem jej wątki sięgają czasów, gdy władze niemieckie próbowały prowadzić eksperymenty w tunelach podziemnych Kotliny Kłodzkiej. Autor zapewnił czytającemu swoisty „jackpot emocji”, gdy już zdaję się nam, że jesteśmy blisko rozwiązania zagadki sprzed lat, powracamy retrospekcjami do czasów wstecz, by ponownie wrócić do teraźniejszości. Główny bohater Adam Sowiński powraca po latach w rodzinne strony, by rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia sprzed lat, by wytropić samego siebie z przeszłości. Czy mu się uda? Warto poszukać odpowiedzi na stronach powieści, gdyż nie tylko poznamy sekrety wojenno-rodzinne ojca Sowińskiego, ale przeżyjemy ciekawą historię. Wartością dodaną książki, są ilustracje komiksowe, które odzwierciedlają kwieciste opisy, bogaty język ekspresji oraz to co czytelnik wyobraża sobie podczas zgłębiania przygody głównego bohatera. Książka zawiera również wiele ciekawych sformułowań. „Austriacki malarz wpadł na kreatywny pomysł i postanowił na nowo sportretować porządek świata”. Myślę, że każdy z nas wie kogo autor książki miał na myśli. „Powrót Sowy”, trzyma w napięciu, a im bliżej końca tym natężenie jest większe – książkę chce się szybko skończyć, by dojść do sedna rozwiązania zagadki sprzed lat, jednak gdy już się skończy, żałuję się, że to już koniec. Jednak nic straconego, bowiem jak zapewnia Maciej Zarański – „Adam Sowiński powróci w KAT - kolejnej części cyklu Powrót Sowy”, książki napisanej z pasją i misją.


 

środa, 9 sierpnia 2017

Kryminał inny niż wszystkie.

„Zabójcza Podświadomość”, Mary Sue Ann to świadomie zabójczy debiut Paranormal Crime na wysokim poziomie. Książka z jednej strony wciska w fotel pod względem akcji, opisu zbrodni, paranormalnych zdolności młodego Kevina, z drugiej zaś wyciska z człowieka wiele emocji od poczucia złości wobec zbrodni poprzez radość wynikającą z relacji chłopca z ludźmi, których próbuje ustrzec przed złem, aż po uczucie smutku w związku z tragedią z miłosnym wątkiem w tle. Mary Sue Ann w umiejętny sposób dawkuje emocje, wprowadzając czytelnika w pełną paletę uczuć. „Zabójcza Podświadomość”, to pełnokrwisty Paranormal Crime, dla czytelników o mocnych, stalowych nerwach, trzymający w napięciu do ostatniej strony. Mary Sue Ann doskonale wprowadza czytelnika we wszystkie możliwe stany uniesienia. Dzięki autorce możemy przeżyć radość, smutek, strach, ekscytacje i wiele innych emocji, które ciężko nazwać, a jedynie można je określić jako paranormalne właśnie. W książce poraża również poziom zbrodni, które co prawda są tylko fikcją literacką, jednak niestety świat realny zna wiele podobnych oraz często brutalniejszych zabójstw. Mary Sue Ann uświadamia czytelnikowi, że kryminał to nie tylko zbrodnia, ale autorka w ostatnich dwóch rozdziałach spowodowała, że jest to pierwszy kryminał po którym łzy cisnęły się do oczu, mimo że zło zostało zwyciężone. Odkładając książkę uświadamiamy sobie, ba nawet podejmujemy próbę znalezienia w sobie oraz wokół nas zdolności o cechach paranormalnych i zadajemy pytanie, czy zwracając na nie uwagę nasze życie potoczyło by się inaczej, czy mielibyśmy wpływ na otaczającą nas rzeczywistość? Tego nie wie nikt… to mieści się tylko w zdolnościach paranormalnych. Być może po przeczytaniu książki znajdziemy na to odpowiedź. Zalecam zrobić to jak najszybciej, bowiem, „piasku w klepsydrze, jest coraz mniej...”








czwartek, 3 sierpnia 2017

Mistrz Mowy Polskiej.

„Ta książka miała wyglądać zupełnie inaczej. To Andrzej miał opowiedzieć o swojej pracy, miłości i swoich pasjach, nie jego przyjaciele. Życie napisało jednak inny scenariusz” - tak Anna Morawska rozpoczyna książkę, biografię o współtwórcy takich programów telewizyjnych i radiowych jak Radiokurier, Sygnały Dnia, Zapraszamy Do Trójki, Teleexpress, 7 Dni Świat. Wydawca Panoramy namówił Panią Annę do napisania biografii o legendzie telewizji. Pracę nad tą książka Pani Anna zaczęła z Andrzejem Turskim. „Potoczyło się inaczej”, ponieważ Pan Andrzej zmarł i autorka uznała, że bez zgody jego córki, nie będzie kontynuować pisania tej książki. Pani Anna zadzwoniła więc z propozycją do Urszuli Chincz, która przystała na propozycję i jak sama mówi „pudło z pamiątkami zamieniło się w książkę. W tym miejscu muszę dodać, że w książkę ciekawą, wartą przeczytania. „7 Dni. Świat Andrzeja Turskiego”, to tytuł zaczerpnięty z jednego z wielu programów, które Pan Andrzej współtworzył. Książką rozpoczyna się przedmową córki Urszuli oraz Anny Morawskiej, reporterki Panoramy, która jest córką telewizyjną Pana Andrzeja, bowiem to on sam zaprosił ją na praktyki, dzięki którym Pani Anna dostała szansę pracy w Panoramie. Publikacja zawiera siedem rozdziałów, każdy z nich to kolejny dzień tygodnia, poświęcony tej dziedzinie sfery zawodowej i prywatnej Pana Andrzeja, która była najważniejsza w jego bogatej biografii. Taki sposób opowiadania historii, sprawia, że każdego dnia poznajemy ciekawe fakty z życia legendy telewizji. Książka opatrzona jest komentarzami wielu pracowników radia i telewizji, którzy mieli możliwość współpracowania, ale przede wszystkim uczenia się warsztatu dziennikarstwa, od człowieka, który stworzył sztandarowe programy polskiego radia i telewizji. Andrzej Turski jest nie tylko ojcem wspomnianych programów, ale również pozwolił zaistnieć w mediach wielu znanym dziś osobistościom. Książka powinna być obowiązkową lekturą każdego studenta dziennikarstwa.