Kontynuacja
„Ani Żadnej Rzeczy”, czyli druga książka Sandry Borowiecky
„Która Jego Jest” to kolejna dawka wysokiego poziomu emocji oraz
akcji bez chwili wytchnienia. Książkę rozpoczyna mocne
wprowadzenie uświadamiające nam, że każdy z nas z osobna został
oszukany. Oszukany przez hierarchów kościelnych przywłaszczających
sobie „monopol na zbawienie, na tworzenie historii
wiary i zarządzanie nadzieją na miłość Boga. Oszukany przez
elity polityczne, które po drugiej wojnie światowej podpisały pakt
z diabłem w celu stworzenia nowego ładu. W drugiej część
mrożącego krew w żyłach wyścigu Zoji z czasem, zło trwa w
najlepsze, gdzie ciężko jest odróżnić kto z towarzyszących jej
osób jest przyjacielem, a kto wrogiem. Czas gra tu znaczącą rolę,
wszystko zmienia się z minuty na minutę, a sprawy
przyjmują nieoczekiwany obrót. Jak wiele może zmienić się w
przeciągu kilku minut? Godzina 17.48,17.55,18.11? Wiele. Bardzo
wiele. Nie wiadomo tak naprawdę, kto stoi po właściwej stronie
wiary oraz co bardziej podkręca napięcie jaka „wiara”, jest
tutaj jedyna i słuszna. Główna bohaterka książki to kobieta o
stalowych nerwach, potrafiąca szybko niczym kameleon przystosowywać
się do zmian, bowiem „jej życie zmienia się
z sekundy na sekundę, a wszystko przybiera coraz bardziej
nieoczekiwany obrót”. Sandra Borowiecky nie szczędziła jej
huśtawki przeżyć, dzięki czemu czytający może poczuć się jak
na karuzeli emocjonujących doznań, przez co historia opowiedziana w
książce jest jak dobrze skrojony garnitur od Armaniego. Książka
„Która Jego Jest”, kusi pikanterią smaków, której
pozazdrościć mógłby niejeden światowej sławy kucharz. Sandra
Borowiecky po raz drugi dawkuje nam garść kontrowersyjnych faktów,
przez co książką intryguje nas od początku do końca. Autorka
umiejętnie łączy wiele gatunków w jeden – mamy tutaj wartką
przygodę walkę, gonitwę z czasem, a to wszystko przeplatane w
poczuciu dobrze skonstruowanego thillera. Sensacji i pikanterii
historii dodaje również walka agend wywiadowczych o wpływy
w kościele. Proces walki o wpływy i ukazane powiązania
uświadamiają nam, że nad nami są „nad-ludzie”, którzy
rozdają karty, a otaczająca nas rzeczywistości to efekt rozgrywek
na górze. Sandra Borowiecky oddała czytelnikom
owoc swoje trzy letniej pracy poświęconej nie tylko samemu
procesowi pisania, lecz również pracy w zgłębianiu wiedzy na
temat teorii spiskowych i powiązań świata polityki z hierarchami
Watykanu. Autorka po raz drugi dawkuje nam ostrą jazdę bez
trzymanki – jazdę, która ma swój zaskakujący, niespodziewany
koniec. Nie mogę zdradzić jaki. Niech recenzja pozostawi Was w
niedosycie, niepewności. Gdybym nakarmił Was tą wiedzą,
bylibyście najedzeni, bez apetytu na książkę... a tak poczujecie
głód, a jedynym antidotum na jego zaspokojenie, będzie sięgnięcie
po „Ani Żadnej Rzeczy”, która gwarantuje kęs mięsistej i
krwistej historii, która zaspokoi apetyty każdego konesera dobrego
smaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz