sobota, 14 października 2017

Wszyscy zostaliśmy oszukani.


Kontynuacja „Ani Żadnej Rzeczy”, czyli druga książka Sandry Borowiecky „Która Jego Jest” to kolejna dawka wysokiego poziomu emocji oraz akcji bez chwili wytchnienia. Książkę rozpoczyna mocne wprowadzenie uświadamiające nam, że każdy z nas z osobna został oszukany. Oszukany przez hierarchów kościelnych przywłaszczających sobie „monopol na zbawienie, na tworzenie historii wiary i zarządzanie nadzieją na miłość Boga. Oszukany przez elity polityczne, które po drugiej wojnie światowej podpisały pakt z diabłem w celu stworzenia nowego ładu. W drugiej część mrożącego krew w żyłach wyścigu Zoji z czasem, zło trwa w najlepsze, gdzie ciężko jest odróżnić kto z towarzyszących jej osób jest przyjacielem, a kto wrogiem. Czas gra tu znaczącą rolę, wszystko zmienia się z minuty na minutę, a sprawy przyjmują nieoczekiwany obrót. Jak wiele może zmienić się w przeciągu kilku minut? Godzina 17.48,17.55,18.11? Wiele. Bardzo wiele. Nie wiadomo tak naprawdę, kto stoi po właściwej stronie wiary oraz co bardziej podkręca napięcie jaka „wiara”, jest tutaj jedyna i słuszna. Główna bohaterka książki to kobieta o stalowych nerwach, potrafiąca szybko niczym kameleon przystosowywać się do zmian, bowiem „jej życie zmienia się z sekundy na sekundę, a wszystko przybiera coraz bardziej nieoczekiwany obrót”. Sandra Borowiecky nie szczędziła jej huśtawki przeżyć, dzięki czemu czytający może poczuć się jak na karuzeli emocjonujących doznań, przez co historia opowiedziana w książce jest jak dobrze skrojony garnitur od Armaniego. Książka „Która Jego Jest”, kusi pikanterią smaków, której pozazdrościć mógłby niejeden światowej sławy kucharz. Sandra Borowiecky po raz drugi dawkuje nam garść kontrowersyjnych faktów, przez co książką intryguje nas od początku do końca. Autorka umiejętnie łączy wiele gatunków w jeden – mamy tutaj wartką przygodę walkę, gonitwę z czasem, a to wszystko przeplatane w poczuciu dobrze skonstruowanego thillera. Sensacji i pikanterii historii dodaje również walka agend wywiadowczych o wpływy w kościele. Proces walki o wpływy i ukazane powiązania uświadamiają nam, że nad nami są „nad-ludzie”, którzy rozdają karty, a otaczająca nas rzeczywistości to efekt rozgrywek na górze. Sandra Borowiecky oddała czytelnikom owoc swoje trzy letniej pracy poświęconej nie tylko samemu procesowi pisania, lecz również pracy w zgłębianiu wiedzy na temat teorii spiskowych i powiązań świata polityki z hierarchami Watykanu. Autorka po raz drugi dawkuje nam ostrą jazdę bez trzymanki – jazdę, która ma swój zaskakujący, niespodziewany koniec. Nie mogę zdradzić jaki. Niech recenzja pozostawi Was w niedosycie, niepewności. Gdybym nakarmił Was tą wiedzą, bylibyście najedzeni, bez apetytu na książkę... a tak poczujecie głód, a jedynym antidotum na jego zaspokojenie, będzie sięgnięcie po „Ani Żadnej Rzeczy”, która gwarantuje kęs mięsistej i krwistej historii, która zaspokoi apetyty każdego konesera dobrego smaku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz