Mroczna wizja Europy jaką snuje przed nami
Przemysław Piotrowski nie jest tylko i wyłącznie wizją lecz realnym obrazem, odzwierciedleniem
współczesności. „Radykalni. Rebelia” jest kontynuacją pierwszej części jakże
dobitnie ilustrującą nasze czasy. Ogromna wartość tej książki zawarta jest w
wielu aspektach – realności opisów oraz wyjątkowości pióra Przemysława
Piotrowskiego. Autor umiejętnie utrzymał poziom, nadal mocno trzymając nas w
napięciu przez blisko czterysta stron. Książka zdaje się być fikcją literacką,
jednak do złudzenia przypomina nam doniesienia agencji prasowych na całym
świecie. Ogromne brawa i wyrazy uznania należą się autorowi, który bez tabu,
bez zbędnej ściemy przekracza granice, pokazując – ba odwzorowując dzisiejsze
czasy na kartach swej powieści. Miejmy tylko nadzieje, że nie przelane zostaną
one wraz z naszą krwią na karty historii. Zdecydowany i bezkompromisowy język
Pana Przemysława przyciąga uwagę, elektryzuje i daje do myślenia o nas, o
naszej przyszłości i przede wszystkim w zasadniczy sposób zadaje pytanie –
dokąd zmierzamy? Autor wywołuje sensacje, fabuła przeraża okrucieństwem, lecz
zdaje się najbardziej przerażająca jest autentyczność. Realizm książki wzbogaca
fakt, iż Przemysław Piotrowski przez wiele lat mieszkał i pracował z wieloma
muzułmanami. Dlatego też od podszewki zna ich poglądy religijne, polityczne jak
i zachowania, przyzwyczajenia czy sposoby myślenia, co jeszcze bardziej
uwiarygadnia prawdę i przesłanie płynące z powieści. Wzbogaca to wartość
książki, ponieważ autor wie co pisze, zna temat i jest nie tylko autorem lecz
również autorytetem w dziedzinie. Styl jaki zaprezentował Pan Przemysław jest
magnetyczny przyciąga jak magnes lecz również nie tyle co odstrasza, ale jest
głosem przestrogi wobec kierunku w jakim zmierza Europa. Książka jest świetną
lekturą dla nas wszystkich niezależnie od majętności czy poglądów politycznych.
Jeśli zaś o politykę chodzi, chętnie przy tej lekturze zobaczyłbym wielu
możnowładców tego świata. Kto wie – może dzięki niej inaczej potoczyłaby się
współczesna historia naszego globu?
Autor w bardzo męski, zdecydowany i dosadny
sposób próbuje dotrzeć do naszej wyobraźni, do naszego sumienia. „Radykalni.
Rebelia” jest mieszanką wybuchową – szokuje a zarazem fascynuje czytelnika,
zawiera domieszkę wizji, która kroczy ku apokalipsie, lecz dzięki przestrogom
autora możemy jeszcze się ocknąć. Pytanie tylko czy nie jest za późno, a jeśli
jest szansa na zmianę – pytanie na jaką? Przemysław Piotrowski niczym
najczulsza struna, porusza nasze sumienia, zmusza nas do myślenia. Druga część
Rebelii jest książką mocną, ambitną, ważną ze względu na podejmowane tematy.
Książka ujmuje podwójnie – ciekawie wymyśloną i trzymającą w napięciu fabułą,
jak i również futurystyczną, apokaliptyczną wizją naszych czasów. Myślę, że
jest ona na topie, nie tylko ze względu na tematykę obecnych czasów, ale jestem
również przekonany, że książka ta będzie na topie najlepiej sprzedających się
powieści.
wtorek, 24 kwietnia 2018
czwartek, 19 kwietnia 2018
Gdzieś tam hen na końcu świata, czyli kiedy fantastyka styka się z thrillerem.
Richard
Schwartz w debiutanckiej fenomenalnej książce zaprasza nas do
zasypanego śniegiem wyjątkowego świata. „Pierwszy Róg.
Tajemnica Askiru” to świetna powieść dla miłośników fantasy z
domieszką kryminalnych smaczków. Aż ciężko uwierzyć, iż w
zaledwie dwa tygodnie autor stworzył tak wyjątkową powieść
utrzymaną w nurcie high fantasy. Myślę, że miłośnicy twórczości
J.R.R. Tolkiena czy Andrzeja Sapkowskiego powinni sięgnąć po tę
FANTASTYCZNĄ książkę, by po jej przeczytaniu móc przekonać się,
że Richard Schwartz jest autorem, którego książki warto postawić
tuż obok twórczości mistrzów gatunku. Jestem przekonany, że
świat, do którego zaprasza nas autor jest na tyle ciekawy, że
warto do niego wejść, poznać go i pozostać w nim na dłużej.
Richard Schwartz z niebywałą ciekawością wprowadza nas w historię
pełną przygód, bogatą w zagadki przykute magią i metafizycznym
przyciąganiem. Atmosfera stworzona przez autora mimo akcji
rozgrywającej się w gospodzie skutej lodem i zasypanej śniegiem,
przykuwa naszą uwagę swoim ciepłem i bogatą paletą barw.
Wydawnictwo Initium dodatkowo zadbało o to, by powieść ta nie była
tylko i wyłącznie historią pobudzającą wyobraźnię czytelnika,
lecz poruszała również zmysły wizualne. Okładka pierwszego tomu
monumentalnego eposu przykuwa naszą uwagę feerią barw, zgrabnie
łączącą dwie skrajności – ogień i lód. Richard Schwartz
zaprasza nas do ściętych lodem gór na dalekiej Północy, gdzie w
zajeździe pod Głowomłotem stajemy się świadkami wydarzeń
świetnie skonstruowanej fabuły.
Autor w wyjątkowy sposób wprowadza nas do świata fantasy, lecz również pozwala odczuć dreszcze kryminalnych emocji. Świetne i umiejętne połączenie tych dwóch elementów sprawia, że „Pierwszy Róg. Tajemnica Askiru” to megahit dla miłośników gatunku. Książkę polecam nie tylko wytrawnym koneserom literatury fantasy, lecz każdemu, kto pragnie przeżyć niezapomniane emocje, które ciężko ubrać w jednoznaczne ramy gatunku, gdyż książka zdaje się być próbą przekazania czytelnikowi metafizycznych doznań. Dodam tylko – udaną próbą. Choć to debiut autora, powieść zdumiewa mnogością i wyrazistością bohaterów oraz wciągającą tajemniczą fabułą, w którą chcemy brnąć dokąd nas tylko poprowadzi. Postacie przykuwają uwagę swoją osobowością. Na pierwszy plan wysuwa się Ser Havald, stary, zmęczony życiem wojownik szukający spokoju, który jest niejako przewodnikiem w tej niezwykłej podróży. Nie można również przejść obojętnie wokół Leandry – półelfki i maestry Królestwa Illianu. Myślę, że ogromną sympatię może poskromić sobie mroczna elfka Zokora, która pomimo swej osobowość przyciąga, fascynuje. Richard Schwartz w umiejętny sposób utkał wciągającą przygodę w samym sercu Askiru, którego mieszkańcy posiadają magiczne moce, które tworzą niepowtarzalną mieszkankę zapowiadającą prawdziwą ucztę zmysłów dla wytrawnych czytelników poszukujących niezapomnianych przygód, które autor umiejętnie rozlokował na niespełna pięciuset stronach pierwszego tomu wyjątkowej powieści. Autor stworzył nie tylko niezwykłe postacie, lecz również wprowadza nas do dwumilionowego miasta magii, będącego centrum świata i najważniejszym ośrodkiem politycznym. Różnorodność bohaterów, lekki styl oraz tempo akcji powodują, iż książka ta jest wspaniałym sposobem na wyrwanie się ze świata realnego i wkroczeniem w świat pełen przyciągającej magii będącej ukojeniem dla naszych zmysłów. Muszę przyznać, że po przeczytaniu pierwszego tomu pomyślałem „Ahoj przygodo trwaj!!!”. Dlatego też z niecierpliwością będę wyczekiwał kolejnych sześciu tomów, by móc poznać dalsze losy bohaterów i posiadać na swoich półkach tą cenną kolekcję.
Autor w wyjątkowy sposób wprowadza nas do świata fantasy, lecz również pozwala odczuć dreszcze kryminalnych emocji. Świetne i umiejętne połączenie tych dwóch elementów sprawia, że „Pierwszy Róg. Tajemnica Askiru” to megahit dla miłośników gatunku. Książkę polecam nie tylko wytrawnym koneserom literatury fantasy, lecz każdemu, kto pragnie przeżyć niezapomniane emocje, które ciężko ubrać w jednoznaczne ramy gatunku, gdyż książka zdaje się być próbą przekazania czytelnikowi metafizycznych doznań. Dodam tylko – udaną próbą. Choć to debiut autora, powieść zdumiewa mnogością i wyrazistością bohaterów oraz wciągającą tajemniczą fabułą, w którą chcemy brnąć dokąd nas tylko poprowadzi. Postacie przykuwają uwagę swoją osobowością. Na pierwszy plan wysuwa się Ser Havald, stary, zmęczony życiem wojownik szukający spokoju, który jest niejako przewodnikiem w tej niezwykłej podróży. Nie można również przejść obojętnie wokół Leandry – półelfki i maestry Królestwa Illianu. Myślę, że ogromną sympatię może poskromić sobie mroczna elfka Zokora, która pomimo swej osobowość przyciąga, fascynuje. Richard Schwartz w umiejętny sposób utkał wciągającą przygodę w samym sercu Askiru, którego mieszkańcy posiadają magiczne moce, które tworzą niepowtarzalną mieszkankę zapowiadającą prawdziwą ucztę zmysłów dla wytrawnych czytelników poszukujących niezapomnianych przygód, które autor umiejętnie rozlokował na niespełna pięciuset stronach pierwszego tomu wyjątkowej powieści. Autor stworzył nie tylko niezwykłe postacie, lecz również wprowadza nas do dwumilionowego miasta magii, będącego centrum świata i najważniejszym ośrodkiem politycznym. Różnorodność bohaterów, lekki styl oraz tempo akcji powodują, iż książka ta jest wspaniałym sposobem na wyrwanie się ze świata realnego i wkroczeniem w świat pełen przyciągającej magii będącej ukojeniem dla naszych zmysłów. Muszę przyznać, że po przeczytaniu pierwszego tomu pomyślałem „Ahoj przygodo trwaj!!!”. Dlatego też z niecierpliwością będę wyczekiwał kolejnych sześciu tomów, by móc poznać dalsze losy bohaterów i posiadać na swoich półkach tą cenną kolekcję.
P.S. Książka „Pierwszy Róg. Tajemnica Askiru”, to wyjątkowa lektura. Dlatego też warto poznać bliżej autora powieści. Richard Schwartz urodził się 1958 roku we Frankfurcie nad Menem. Z wykształcenia jest mechanikiem samolotowym. Ukończył studia elektrotechniczne i informatyczne. Pracował na stacji benzynowej, jako kurier pocztowy i programista. Do roku 2005, czyli tuż przez ukazaniem się jego debiutanckiej powieści, prowadził własną firmę software’ową. Mówi się, że jego hobby to restaurowanie starych samochodów i motocykli. Jest doświadczonym graczem RPG i mistrzem gry, co w dużym stopniu zainspirowało go podczas kreowania świata w jego cyklu powieściowym. Do jego faworytów wśród pisarzy fantasy należą David Eddings i Terry Goodkind.
środa, 18 kwietnia 2018
Kiedy fikcja staje się rzeczywistością.

wtorek, 17 kwietnia 2018
Ekstraklasa Ekstraklasy.
Marek
Bener powraca!!! I to w iście mistrzowskim stylu. A to wszystko za
sprawą genialnego pióra króla polskiego kryminału – Roberta
Małeckiego. Panie Robercie kłaniam się nisko w podzięce, że w
nasze ręce trafia kawał solidnej pisarskiej pracy. Trylogia to
kryminalny majstersztyk, to perła w koronie, kryminalny klejnot,
diament... mógłbym tak bez końca. Powiem jedno „Koszmary Zasną
Ostatnie” to zwieńczenie dzieła idealnego, jedynego w swoim
rodzaju brylantu, dzięki któremu Robert Małecki bryluje na
salonach kryminalnych tuzów. Trzecia część trylogii to mieszanka
kryminalnego napięcia napinającego żyły i gotującego krew, ale
również to mocna dawka humoru. Teraz – tak na świeżo po
przeczytaniu książki, pisząc Jej recenzję, siedzę i kiwam głową
z niedowierzaniem – Jak tak można?!
Tak, jak tak można na czterystu dwudziestu trzech stronach umieścić tak torpedujący ładunek przy którym najsilniejsza bomba termobaryczna to Mały Miki. Książka jest dopracowana do perfekcji, autor zadbał o każdy detal powodując, że ładunek emocjonalny porazi „każde włókno nerwowe” w naszym ciele. Kiedyś ludzie potrzebowali krzemieni do rozpalania ognia, dziś ludzie mają Roberta Małeckiego, którego twórczość rozpala do czerwoności. Kiedyś ludzie mówili, że prawdziwy mężczyzna musi posadzić drzewo, spłodzić syna i zbudować dom, dziś musi sięgnąć po trylogie Małeckiego. Jednak polecam ją również kobietom, które będą miały przyjemność niezapomnianego spotkania ze stu procentowym mężczyzną. Jedno jest pewne „Koszmary Zasną Ostatnie” stawia wszystko na ostrzu noża, powoduje, że puls nie będzie zwalniał, a my będziemy czuć „świst tłoczonej pod dużym ciśnieniem krwi”.
Autor pokazał nam swoją mistrzowską pisarską klasę, dopracowaną do perfekcji, wzniósł się na wyżyny powodując, że Koszmary Małeckiego to jedyna zmora w którą chcemy brnąć. Książka wciąga na tyle, że wchłonie nas w jedną noc, lecz warto ją sobie dawkować, by móc jak najdłużej cieszyć się jej bogactwem. Jest to zasługą mistrzowskiego talentu budowania i dawkowania napięcia, tworzenia fabuły pełnej nieoczekiwanych zwrotów akcji. „Koszmary Zasną Ostatnie” to jeszcze bardziej krwisty i soczysty język, czuć tu twardą rękę autora, którą chętnie bym uścisnął mówiąc „Witaj Mistrzu!!!”. Książka poraża napięciem, budowaną fabułą, porusza poczuciem humoru. Robert Małecki poświęca w niej wiele miejsca swojemu rodzinnemu miastu. Dzięki autorowi możemy odbyć niebywały spacer „Po Toruniu” na który wraz z Markiem Benerem zaprasza nas Michał Kadlec. Książka jest również ciekawą i bogatą antologią piosenek zespołu Dżem. Miłośnicy zespołu mogą razem z Benerem wczuć się w bluesowe rytmy Bena Otręby i Jurka Styczyńskiego. Robert Małecki w bardzo inteligentny i empatyczny sposób przekazał również psychologiczny aspekt dylematów ludzi czekających na zaginionych. Na czynniki pierwsze rozkłada wewnętrzne rozterki i kłębiące się w umysłach pytania - czy nadal czekamy, czy jednak jesteśmy już w żałobie? „Koszmary Zasną Ostatnie”, są odpowiedzią na te pytania. Jednak nie będę zdradzał Wam jaki jest finał – powiem tylko jedno, że Robert Małecki niczym huragan targał moimi emocjami, wywołując radość, śmiech, poczucie strachu kryminalnej trwogi, ale również płacz. Nie powiem czy były to łzy euforii szczęśliwego zakończenia, czy jednak łzy smutku po utracie bliskiej osoby. Powiem tylko jedno Robert Małecki wciąga i inspiruje na tyle, że w Toruniu powstał pokój zagadek Open The Door. Teraz tylko czekać, aż do drzwi domu Roberta Małeckiego zapuka Brian De Palma.
Tak, jak tak można na czterystu dwudziestu trzech stronach umieścić tak torpedujący ładunek przy którym najsilniejsza bomba termobaryczna to Mały Miki. Książka jest dopracowana do perfekcji, autor zadbał o każdy detal powodując, że ładunek emocjonalny porazi „każde włókno nerwowe” w naszym ciele. Kiedyś ludzie potrzebowali krzemieni do rozpalania ognia, dziś ludzie mają Roberta Małeckiego, którego twórczość rozpala do czerwoności. Kiedyś ludzie mówili, że prawdziwy mężczyzna musi posadzić drzewo, spłodzić syna i zbudować dom, dziś musi sięgnąć po trylogie Małeckiego. Jednak polecam ją również kobietom, które będą miały przyjemność niezapomnianego spotkania ze stu procentowym mężczyzną. Jedno jest pewne „Koszmary Zasną Ostatnie” stawia wszystko na ostrzu noża, powoduje, że puls nie będzie zwalniał, a my będziemy czuć „świst tłoczonej pod dużym ciśnieniem krwi”.
Autor pokazał nam swoją mistrzowską pisarską klasę, dopracowaną do perfekcji, wzniósł się na wyżyny powodując, że Koszmary Małeckiego to jedyna zmora w którą chcemy brnąć. Książka wciąga na tyle, że wchłonie nas w jedną noc, lecz warto ją sobie dawkować, by móc jak najdłużej cieszyć się jej bogactwem. Jest to zasługą mistrzowskiego talentu budowania i dawkowania napięcia, tworzenia fabuły pełnej nieoczekiwanych zwrotów akcji. „Koszmary Zasną Ostatnie” to jeszcze bardziej krwisty i soczysty język, czuć tu twardą rękę autora, którą chętnie bym uścisnął mówiąc „Witaj Mistrzu!!!”. Książka poraża napięciem, budowaną fabułą, porusza poczuciem humoru. Robert Małecki poświęca w niej wiele miejsca swojemu rodzinnemu miastu. Dzięki autorowi możemy odbyć niebywały spacer „Po Toruniu” na który wraz z Markiem Benerem zaprasza nas Michał Kadlec. Książka jest również ciekawą i bogatą antologią piosenek zespołu Dżem. Miłośnicy zespołu mogą razem z Benerem wczuć się w bluesowe rytmy Bena Otręby i Jurka Styczyńskiego. Robert Małecki w bardzo inteligentny i empatyczny sposób przekazał również psychologiczny aspekt dylematów ludzi czekających na zaginionych. Na czynniki pierwsze rozkłada wewnętrzne rozterki i kłębiące się w umysłach pytania - czy nadal czekamy, czy jednak jesteśmy już w żałobie? „Koszmary Zasną Ostatnie”, są odpowiedzią na te pytania. Jednak nie będę zdradzał Wam jaki jest finał – powiem tylko jedno, że Robert Małecki niczym huragan targał moimi emocjami, wywołując radość, śmiech, poczucie strachu kryminalnej trwogi, ale również płacz. Nie powiem czy były to łzy euforii szczęśliwego zakończenia, czy jednak łzy smutku po utracie bliskiej osoby. Powiem tylko jedno Robert Małecki wciąga i inspiruje na tyle, że w Toruniu powstał pokój zagadek Open The Door. Teraz tylko czekać, aż do drzwi domu Roberta Małeckiego zapuka Brian De Palma.
sobota, 14 kwietnia 2018
Rozpalona Łódź.

Pani Katarzyna jest pisarką, którą cenię
za pełen profesjonalizm twórczy, pomysłowość kreowania postaci,
budowanie napięcia, tworzenie fabuły, kwiecistość języka … i
mógłbym tak wymieniać bez końca. Jednak to co również przykuwa
moją uwagę w twórczości Pani Katarzyny to research, przygotowanie
materiałów, podwalin do stworzenia dzieła jakim jest kolejna
powieść. Autorka zwiedziła miasto wzdłuż i wszerz, by poczuć
jego ducha i przelać go na papier. Jest to wyrazem szacunku
Katarzyny Bondy do swoich odbiorców, gdyż autorka nie odcina
kuponów sławy bombardując nas kolejną książką pisaną
naprędce, lecz wkłada w swoją pracę wiele serca, cząstkę siebie
– właśnie po to byśmy trzymali w ręku powieść wysokiej klasy.
Czy „Lampiony” takie są? Tak! Ogień to jeden z czterech
żywiołów. To również ładunek zawarty w książce „Lampiony”.
Katarzyna
Bonda nie sprzedaje nam tylko kryminału sensu stricto, lecz ofiaruje
ducha miast, w których toczą się historie poszczególnych
powieści. Tym razem autorka ukazuje nam serce Łodzi – jej
historię, mentalność, topografię ale przede wszystkim
wielokulturowość. Dzięki autorce możemy swobodnie przechadzać
się uliczkami miasta, poznawać jego tajemnicze zakamarki. Co prawda
nigdy nie miałem przyjemność być w Łodzi, jednak dzięki Pani
Katarzynie odbyłem na tyle ciekawą podróż po tym mieście, by w
przyszłości chętnie zatrzymać się w nim na dłużej. Łódź to
miasto słynące z przemysłu włókienniczego, a lektura „Lampionów”
porusza wszelkie włókna ludzkiej percepcji. Jak sama autorka
przyznaje „to miasto kontrastów, w każdym tego słowa znaczeniu”.
Dlatego też uwagę czytelnika przykuwa również duża
wielowątkowość, różnorodności, bogactwo bohaterów i zdarzeń.
Trzecia część Żywiołów, jest książką ambitną, wymagającą
skupienia oraz dedukcji. Autorka nie podaje na tacy prostych
rozwiązań, lecz zaprasza nas, niejako nakazuje podjęcie próby
wyostrzenia swoich zmysłów detektywistycznych, tak by wspólnie z
Saszą Załuską kroczyć drogą ku rozstrzygnięciu tożsamości
autora zbrodniczego planu. „Lampiony”, to nie tylko świetnie
napisany kryminał, to również „opowieść o mieście”.
Zapraszam do lektury trzeciej części tetralogii, w której akcja
toczy się w Łodzi i zapewniam, że podczas czytania odpłyniecie w
głąb oceanu falujących wrażeń.
piątek, 13 kwietnia 2018
Literackie Dzieło Sztuki.
Katarzyna
Bonda w drugiej części tetralogii Czterech Żywiołów Saszy
Załuskiej zaprasza nas w swoje rodzinne strony – do Hajnówki.
Podróż ta jest pełna tajemniczości okraszonej talentem pisarskim
autorki. „Okularnik” to książka dzięki której podczas
czytania będziemy przecierali oczy, gdyż wciąga ona tak bardzo, że
jesteśmy w stanie zapomnieć o śnie, chcąc jak najwięcej wchłonąć
w jednej chwili. Jednak dawka emocji, ładunek niezapomnianych wrażeń
jest na tyle silny, że radziłbym powieść tą dawkować, by nie
doznać przeładowania energetycznego.
Autorka nie tylko pozwala zapoznać się nam z tradycjami panującymi podczas białoruskich obrzędów weselnych, ale nawiązuje do historycznych wydarzeń z 1946 roku - zbrodni dokonanej przez Romualda Rajsa „Burego” na mieszkańcach prawosławnych wsi. „Okularnik” to powieść nie tylko stricte kryminalna, lecz dotyka ona wielu gatunków literatury tworząc w naszych umysłach metafizyczną przygodę zmysłów. Tajemniczości i niezwykłości powieści dodają urokliwe opisy wyjątkowości Hajnówki do której wyjeżdża Sasza Załuska. Autorka w tej powieści ukryła również swoją rodzinną historię, dlatego też trzymając w ręku tę powieść ma się nieodparte wrażenie ogromu serca włożonego w pracę nad książką, w której autorka w szczególny sposób pragnie zachować w pamięci dziedzictwo kulturowe. Poznajemy historię nieludzkiej zbrodni dokonanej na terenach Podlasia.
Katarzyna Bonda po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać bujnie, kwieciście, dzięki czemu czytelnik ma niebywałą możliwość wkroczenia do ogrodu niezapomnianych wrażeń. „Okularnik” jest kolejną perfekcyjnie skrojoną powieścią, będącą wynikiem skrupulatnej i wytężonej pracy autorki. Jest również dowodem na to, że pisarka wysoko sobie ceni odbiorców swojej twórczości przekazując w ich ręce nie tylko książkę, lecz dzieło w pełni doskonałe, bowiem jak sama autorka przyznaje tworząc książki „„ryzykuje świadomie, ponieważ wierze, że czytelnik chce być cały czas zaskakiwany, chce mieć cały czas niespodziankę, chce wiedzieć, że ja mu zafunduje po prostu, taką ostrą jazdę bez trzymanki, ja po to jestem”. Katarzyna Bonda w powieściach kryminalnych dąży do wytaczania nowych kierunków. W „Okularniku” przedstawia nam metody pracy antroposkopijnej dotyczącej metod i technik rekonstrukcji twarzy na podstawie czaszki. Po raz kolejny należy docenić autorkę za research oraz świadomość podejmowanego tematu kryminalnego. Dla mnie osobiście „Okularnik” jest książką, którą ciężko jest osadzić w jakiekolwiek ramy, jednoznacznie określić jej gatunek – nie jest tylko kryminałem, nie jest tylko książką historyczną, jest czymś znacznie więcej – jest sercem Autorki, pomnikiem dziedzictwa Katarzyny Bondy. Autorka w każdym detalu zadbała o to, by powieść ta określona została Literackim Dziełem Sztuki. Katarzyna Bonda podniosła poprzeczkę tak wysoko, że należy zadać sobie pytanie, co dalej – czy istnieje jeszcze wyższa wyższość od tej nam panującej?
Autorka nie tylko pozwala zapoznać się nam z tradycjami panującymi podczas białoruskich obrzędów weselnych, ale nawiązuje do historycznych wydarzeń z 1946 roku - zbrodni dokonanej przez Romualda Rajsa „Burego” na mieszkańcach prawosławnych wsi. „Okularnik” to powieść nie tylko stricte kryminalna, lecz dotyka ona wielu gatunków literatury tworząc w naszych umysłach metafizyczną przygodę zmysłów. Tajemniczości i niezwykłości powieści dodają urokliwe opisy wyjątkowości Hajnówki do której wyjeżdża Sasza Załuska. Autorka w tej powieści ukryła również swoją rodzinną historię, dlatego też trzymając w ręku tę powieść ma się nieodparte wrażenie ogromu serca włożonego w pracę nad książką, w której autorka w szczególny sposób pragnie zachować w pamięci dziedzictwo kulturowe. Poznajemy historię nieludzkiej zbrodni dokonanej na terenach Podlasia.
Katarzyna Bonda po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać bujnie, kwieciście, dzięki czemu czytelnik ma niebywałą możliwość wkroczenia do ogrodu niezapomnianych wrażeń. „Okularnik” jest kolejną perfekcyjnie skrojoną powieścią, będącą wynikiem skrupulatnej i wytężonej pracy autorki. Jest również dowodem na to, że pisarka wysoko sobie ceni odbiorców swojej twórczości przekazując w ich ręce nie tylko książkę, lecz dzieło w pełni doskonałe, bowiem jak sama autorka przyznaje tworząc książki „„ryzykuje świadomie, ponieważ wierze, że czytelnik chce być cały czas zaskakiwany, chce mieć cały czas niespodziankę, chce wiedzieć, że ja mu zafunduje po prostu, taką ostrą jazdę bez trzymanki, ja po to jestem”. Katarzyna Bonda w powieściach kryminalnych dąży do wytaczania nowych kierunków. W „Okularniku” przedstawia nam metody pracy antroposkopijnej dotyczącej metod i technik rekonstrukcji twarzy na podstawie czaszki. Po raz kolejny należy docenić autorkę za research oraz świadomość podejmowanego tematu kryminalnego. Dla mnie osobiście „Okularnik” jest książką, którą ciężko jest osadzić w jakiekolwiek ramy, jednoznacznie określić jej gatunek – nie jest tylko kryminałem, nie jest tylko książką historyczną, jest czymś znacznie więcej – jest sercem Autorki, pomnikiem dziedzictwa Katarzyny Bondy. Autorka w każdym detalu zadbała o to, by powieść ta określona została Literackim Dziełem Sztuki. Katarzyna Bonda podniosła poprzeczkę tak wysoko, że należy zadać sobie pytanie, co dalej – czy istnieje jeszcze wyższa wyższość od tej nam panującej?
środa, 11 kwietnia 2018
Miłość Jest Tak Blisko. Tuż Obok.
Magdalena
Ludwiczak w piątej powieści zatytułowanej „Ten z naprzeciwka”,
udowadnia nam, że miłość jest blisko nas. Wręcz tuż obok. To
fakt, jednak ścieżka do niej wiedzie przez różne koleje losu.
Jagoda tytułowa bohaterka tej ciekawej historii, jak zapewne każdy
z nas w drodze ku szczęściu była poddana wielu ciężkim próbom.
Autorka książki zaprasza nas do świata młodej kobiety, pełnej
optymizmu, wiary w ludzi oraz wielkiej siły w walce o dobre jutro
dla siebie jak i swoich bliskich. Dzięki tej lekturze mamy okazję
przysiąść na balkonie, przed oknem z książką w ręku i
przyjrzeć się temu co wokół nas. Mamy możliwość spojrzeć nie
tylko na siebie, swoje problemy, lecz książka daje nam chwile, by
zatrzymać się i spojrzeć naprzeciw drugiego człowieka. Nie mam tu
na myśli wścibskiego podglądania, inwigilowania, lecz by tak po
prostu, po ludzku spoglądnąć wokół nas, bowiem jak sama autorka
przyznaje „moja
bohaterka podgląda sąsiada, ale tylko dlatego, iż widzi, że w
jego zachowaniu jest coś nieprawidłowego, dziwnego… a nawet
intrygującego”.
Jagoda zaintrygowana widokiem po drugiej stronie okna postanawia
przyjrzeć się temu co ją zaciekawiło. Dzięki niekontrolowanej
chęci zajrzenia w cudze okno Jagoda odkrywa przed nami życie
Norberta, który boryka się z traumą związaną z wojskiem.
Magdalena Ludwiczak po raz kolejny dzieli się z nami swoim
niebywałym talentem tworzenia ciekawych historii życia, które dla
nas mogą być inspiracją, wskazówką do tego jak my sami możemy
postąpić w naszym codziennym życiu. Autorka w swoim wyjątkowym
stylu wprowadza nas w świat ludzkich problemów, smutków i radości.
Pani Magdalena poprzez swoją twórczość zbliża ludzi, pokazuje by
nie zamykać się na drugiego człowieka, by w pogoni za lepszym
jutrem, skupić się na tym, co dziś, co wokół nas. Autorka w
książce wplata również kilka ciekawych opowiadań inspirowanych
życiem głównej bohaterki, które dla niej samej stają się
również katalizatorem zmian. Polecam książkę każdemu z nas,
gdyż jej lektura uświadamia nam bezcenną wartość drugiego
człowieka, jego obecność ma ogromne znaczenie. Jak wyglądałoby
życie Norberta, gdyby nie pohamowana ciekawość Jagody. W którą
stronę potoczyłoby się życie Janusza, gdyby nie wsparcie dwójki
młodych ludzi, których połączyło „blokowisko”. Mówi się,
że przeciwieństwa się przyciągają – Magdalena Ludwiczak poszła
dalej, pokazując, że Ci z naprzeciwka również. Jednak jak do tego
doszło, przekonajcie się sami. Książkę można czytać nie tylko
samemu, lecz również z osobą z naprzeciwka, gdyż czyta się ją
łatwo, lekko i przyjemnie a Czyt-NIK ma dodatkową i niebywałą
przyjemność współpatronować tej wyjątkowej powieści.
sobota, 7 kwietnia 2018
Misterium Ofiary. 11 minut i 6 sekund.
Max
Czornyj po Grzesznym debiucie ofiarował nam jeszcze mocniejszą
dawkę zabójczego tempa. Autor już na samym początku wbija w
fotel, wywołuje wrzenie emocji, które kipią od nadmiaru tortur,
którym poddawana jest jedna z ofiar. Takie wprowadzenie czytelnika w
fabułę powieści kryminalnej powoduje, że nie puszcza jej do
ostatniej kartki – jest do niej przywiązany niczym ofiara do
stalowych prętów.
W oczekiwaniu na „Ofiarę”, wiedząc już jak smakuje „Grzech”, sądziłem, że będzie ciężko autorowi przebić się jeszcze wyżej. Jednak niczym osikowym kołkiem pisarz przebija się na wyżyny ludzkiej wytrzymałości, imponując kreatywnością. Krótkie, treściwe rozdziały obleczone w skórę morderczego napięcia powodują, że serce najtwardszego i najwybredniejszego czytelnika będzie walić młotem „jak Zygmunt na Wawelu”. Rewelacyjny kryminał, skrojony na miarę mistrza, powodujący, że dłonie zaciskają się kurczowo, a grdyka drga zaciskając pętle strachu na naszej szyi. Muszę przyznać, że jako recenzent tego dzieła, czuję się jego Ofiarą, ponieważ jest to jedna z niewielu książek, której recenzję jest niezmiernie ciężko napisać, by w pełni oddać jej ducha. „A co jeśli dusza jest jedynie wiązką neuronów?”, wówczas wypustki moich neuronów szaleją niczym maklerzy na nowojorskiej giełdzie podczas Czarnego Czwartku w 1929 roku. Lektura „Ofiary”, powoduje, że przewodzenie impulsów naszych emocji wywołuje dreszcze na całym ciele, które wystawione jest na największą próbę wytrzymałości. Książka budzi w nas wiele emocji, pozwala zadać pytanie, gdzie leży granica bestialstwa człowieka wobec człowieka? Jak daleko oprawca może się posunąć, by zaspokoić swoje pożądanie maniaka władzy i mocy. Max Czornyj przytacza prawdziwą historię Richarda Ramireza – Nocnego Prześladowcy, który bestialsko zamordował czternaście osób, a niektóre z nich gwałcił. Wiek ofiar nie stanowił dla niego żadnej bariery, bowiem najmłodsza miała dziewięć a najstarsza siedemdziesiąt dziewięć lat.
Wracając do książki jak i samego autora, muszę przyznać, że Max Czornyj zaimponował kreatywnością oraz niebywałą perfekcją podkręcania emocji stawiając je na ostrzu noża. Brutalne opisy sadystycznego oprawcy pozwalają umieścić Maxa Czornyja na liście czołowych twórców gatunku. Należy autora pochwalić za styl, pomysłowość, podkręcanie napięcia na każdej stronie, prowadząc czytelnika w stronę mrocznej otchłani, gdzie czeka nas „Pokuta”, w której komisarz Deryło powróci tej jesieni. Dla miłośników twórczości Pana Maxa nie będzie ona karą za grzechy połączoną żalem i skruchą, lecz będzie ona zapewne dopełnieniem doskonałej twórczości autora. Za ofiarowanie mi „Ofiary”, serdeczne podziękowania dla Wydawnictwa Filia.
W oczekiwaniu na „Ofiarę”, wiedząc już jak smakuje „Grzech”, sądziłem, że będzie ciężko autorowi przebić się jeszcze wyżej. Jednak niczym osikowym kołkiem pisarz przebija się na wyżyny ludzkiej wytrzymałości, imponując kreatywnością. Krótkie, treściwe rozdziały obleczone w skórę morderczego napięcia powodują, że serce najtwardszego i najwybredniejszego czytelnika będzie walić młotem „jak Zygmunt na Wawelu”. Rewelacyjny kryminał, skrojony na miarę mistrza, powodujący, że dłonie zaciskają się kurczowo, a grdyka drga zaciskając pętle strachu na naszej szyi. Muszę przyznać, że jako recenzent tego dzieła, czuję się jego Ofiarą, ponieważ jest to jedna z niewielu książek, której recenzję jest niezmiernie ciężko napisać, by w pełni oddać jej ducha. „A co jeśli dusza jest jedynie wiązką neuronów?”, wówczas wypustki moich neuronów szaleją niczym maklerzy na nowojorskiej giełdzie podczas Czarnego Czwartku w 1929 roku. Lektura „Ofiary”, powoduje, że przewodzenie impulsów naszych emocji wywołuje dreszcze na całym ciele, które wystawione jest na największą próbę wytrzymałości. Książka budzi w nas wiele emocji, pozwala zadać pytanie, gdzie leży granica bestialstwa człowieka wobec człowieka? Jak daleko oprawca może się posunąć, by zaspokoić swoje pożądanie maniaka władzy i mocy. Max Czornyj przytacza prawdziwą historię Richarda Ramireza – Nocnego Prześladowcy, który bestialsko zamordował czternaście osób, a niektóre z nich gwałcił. Wiek ofiar nie stanowił dla niego żadnej bariery, bowiem najmłodsza miała dziewięć a najstarsza siedemdziesiąt dziewięć lat.
Wracając do książki jak i samego autora, muszę przyznać, że Max Czornyj zaimponował kreatywnością oraz niebywałą perfekcją podkręcania emocji stawiając je na ostrzu noża. Brutalne opisy sadystycznego oprawcy pozwalają umieścić Maxa Czornyja na liście czołowych twórców gatunku. Należy autora pochwalić za styl, pomysłowość, podkręcanie napięcia na każdej stronie, prowadząc czytelnika w stronę mrocznej otchłani, gdzie czeka nas „Pokuta”, w której komisarz Deryło powróci tej jesieni. Dla miłośników twórczości Pana Maxa nie będzie ona karą za grzechy połączoną żalem i skruchą, lecz będzie ona zapewne dopełnieniem doskonałej twórczości autora. Za ofiarowanie mi „Ofiary”, serdeczne podziękowania dla Wydawnictwa Filia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)